Co nam pozostało po bydgoskich karmelitach?

Czytaj dalej
Jolanta Zielazna

Co nam pozostało po bydgoskich karmelitach?

Jolanta Zielazna

Po bernardynach został nam klasztor, biblioteka, a po karmelitach? Ten zakon najczęściej bydgoszczanom z niczym się nie kojarzy. Mało kto dziś pamięta, że istnieje jeszcze ulica Karmelicka. Nie bez powodu jest właśnie w tym, a nie innym miejscu.

Wielu prawdopodobnie powątpiewałoby nawet, czy w ogóle w mieście takie zgromadzenie było?

Było. Ponad 400 lat.

Jego dzieje nie są jednak dobrze zbadane. - Po bernardynach jest w Bydgoszczy budynek, kościół (garnizonowy- dop. jz), jest tradycja, przetrwała część biblioteki. Natomiast po karmelitach nie został żaden ślad. Z niczym nam się nie kojarzą i to cały problem - mówi prof. Zbigniew Zyglewski z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Okazuje się, że jeśli dobrze się poszuka, trochę śladów po karmelitach w Bydgoszczy zostało. Choć na ogół o nich nie wiemy.

Karmelitańskiemu dziedzictwu Bydgoszczy poświęcona była sesja popularno-naukowa, zorganizowana w miniony poniedziałek przez Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Bydgoskiej.

Skąd w Bydgoszczy wzięli się karmelici? Kto był tu fundatorem klasztoru dokładnie nie wiadomo. Ale była to fundacja jedna z pierwszych na ziemiach polskich (po Gdańsku i Krakowie). Swoją siedzibę założyli na północnym brzegu Brdy, a więc już za miastem. Przy Bramie Gdańskiej. Obszar nazywano Przedmieściem Gdańskim albo Karmelickim.

Papież Bonifacy IX w 1401 roku specjalnym dokumentem, wydanym na prośbę karmelitów przy kościele Panny Marii, zatwierdza fundację klasztorną, powstałą bez zgodny odnośnych władz kościelnych. Kościół miał prawa kościoła parafialnego, a zakon dostał przywileje takie, jakie mają inne klasztory. To było w 1401 roku, dokument (prezentujemy go na str. 13) podobnie, jak kilkadziesiąt innych dotyczących bydgoskich karmelitów, przechowywany jest w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy.

Klasztor istniał więc wcześniej. Jako datę jego powstania w Bydgoszczy przyjmuje się 1398 rok. Wtedy to, 2 listopada, łąka we wsi Żółwin została nadana karmelowi w Bydgoszczy. Dokument sporządzono w Bydgoszczy w pomieszczeniach klasztornych. To znaczy, że zakonnicy już wtedy w mieście byli. Oryginał tego nadania się nie zachował, ale jest jego odpis wystawiony przez Zygmunta Starego.

Fundatorem klasztoru był...? Chętnie byśmy widzieli w tej roli nobilitującą ten fakt postać królowej Jadwigi czy Władysława Jagiełły. Tak głosi tradycja, ale prof. Zbigniew Zyglewski odziera ze złudzeń. - Nie ma na to żadnych dowodów, wzmianek w dokumentach zakonnych, ani późniejszych odniesień - mówił „Pomorskiej”. Jadwiga raczej nigdy w Bydgoszczy nie była.

Dalej jako fundator wymieniany jest starosta bydgoski Tomek z Węgloszyna. Tomek w 1408 r. dokonał poważnego zapisu dla konwentu: przyznał zakonnikom dochody z młyna, który stał naprzeciwko fary, prawo połowu ryb i inne. - Był raczej dobrodziejem, a nie fundatorem w znaczeniu założyciela - wyjaśnia historyk.

Faktycznym fundatorem mogli być bydgoscy mieszczanie, ale jednoznacznych dowodów na to nie ma.

W 1399 roku Mikołaj Szeblowic ze swą matką Małgorzatą zapisali karmelitom ogród.

Stopniowo zakon bogacił się, kupował ziemie, był obdarowywany, dostawał zapisy, był właścicielem wsi, młynów. W połowie XVI wieku (1550 r.) zamiast drewnianych zabudowań, pojawiły się murowane, postawione w stylu gotyckim.

Teren klasztoru obejmował obszar między ul. Focha a Brdą, od ul. Mostowej (dzisiejszy jej przebieg przesunięty około 15 m na wschód) do mniej więcej jednej trzeciej pierwszego okręgu Opery Nova. Tak, na podstawie nałożenia na siebie kolejnych planów Bydgoszczy, określił ten teren archeolog Robert Grochowski. Dziś jest to pusty plac, a on, śledząc kolejne plany miasta, doliczył się 250 budynków- od XV wieku do 1945 roku.

Przy zakonie działały bractwa, karmelici w XVII wieku prowadzili bursę muzyczną, czyli odpowiednik dzisiejszej podstawowej szkoły muzycznej.

Władze pruskie na klasztornym terenie zbudowały spichrz, przekopały kanał śluzowy. W 1801 roku król pruski zdecydował o kasacie zakonu. Wtedy jednak zaprotestowali bydgoszczanie - i Polacy, i Niemcy. Sprawy trwały kilka lat, ostatecznie 23 września 1816 roku przekazano klucze od klasztoru władzom miasta, a zakonnicy zostali internowani w klasztorze w Oborach (pow. golubsko-dobrzyński). Rok później obiekty sprzedano miastu; w budynku mieszkalnym urządzona została szkoła elementarna.

Opuszczony kościół pokarmelicki (był w bardzo złym stanie) w 1820 roku został sprzedany, a w tym miejscu miał powstać teatr. Na to nie zgodziły się władze pruskie; świątynię rozebrano i na jej fundamentach zbudowano gmach teatru. Otwarto go w 1824 r. Budynek płonął, był odbudowywany i przebudowywany, w 1890 r. wybuchł kolejny pożar. Wtedy władze zdecydowały o rozbiórce wszystkich pozostałości po budynkach karmelickich z wyjątkiem wieży. Ale w 1895 roku i ją zburzono.

Tym samym zniknął z pejzażu miasta ostatni ślad po klasztorze karmelitów.

A co stało się z wyposażeniem kościoła? Rokokowe stalle, ambona, ołtarz Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Józefa znajdują się w bydgoskiej farze. Organy także trafiły do fary, ale później z niej zniknęły, jak mówi prof. Zyglewski. Bibliotekę przewieziono do Kcyni. W bydgoskim muzeum znajduje się blaszana chorągiewka (wiatrowskaz) z dzwonnicy z datą 1608 r.

Bydgoscy karmelici nie zostawili po sobie kroniki, nie znamy więc tak dobrze ich dziejów, jak np. bernardynów. Niewiele też zostało dokumentów. - Jak na klasztor istniejący tyle lat, 72 jednostki to nie jest dużo - uważa dr hab. Marek Romaniuk, wicedyrektor Archiwum Państwowego w Bydgoszczy. Wśród nich są 22 cenne dokumenty, m.in. te, potwierdzające przywileje i nadania, a także regulamin klasztoru.

Została tylko ulica Karmelicka.

Jolanta Zielazna

Emerytury, renty, problemy osób z niepełnosprawnościami - to moja zawodowa codzienność od wielu, wielu lat. Ale pokazuję też ciekawych, aktywnych seniorów, od których niejeden młody może uczyć się, jak zachować pogodę ducha. Interesuje mnie historia Bydgoszczy i okolic, szczególnie okres 20-lecia międzywojennego. Losy niektórych jej mieszkańców bywają niesamowite. Trafiają mi się czasami takie perełki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.