Chojnicka bezpieka oczyma badacza

Czytaj dalej
Fot. Maria Eichler
Maria Eichlermaria.eichler@pomorska.pl

Chojnicka bezpieka oczyma badacza

Maria Eichlermaria.eichler@pomorska.pl

Temat jest znany tylko szczątkowo i nadal budzi kontrowersje.

Poniedziałkowy wykład dr. Marka Szymaniaka z IPN mimo dość abstrakcyjnej jak na takie wydarzenie pory zgromadził dość dużo słuchaczy. I żywo reagowali na słowa prelegenta.

Jak podkreślił Marcin Wałdoch, prezes stowarzyszenia Arcana Historii temat jest znany tylko szczątkowo i nadal budzi kontrowersje. - Przyszedł już chyba czas, żebyśmy zaczęli odkrywać naszą historię - mówił.

- Miałem przyjechać rok temu - wyznał gość z IPN. - Data jest nieprzypadkowa, bo 14 lutego do Chojnic wkroczyli Rosjanie, a problem tzw. „wyzwolenia” to tak naprawdę temat instalowania się komunistycznej władzy, która przy pomocy m.in. urzędu bezpieczeństwa przeprowadziła coś w rodzaju - delikatnie mówiąc - zamachu stanu.

Marek Szymaniak nakreślił najpierw kontekst - brak poparcia w polskim społeczeństwie dla KPP, silne podziemie niepodległościowe i rząd poza granicami kraju. Sfałszowane referendum i wybory dopełniły obraz sytuacji, w której Polska została skazana na rolę posłusznego wykonawcy zaleceń Wielkiego Brata. - Ale dlaczego się to komunistom udało - przerwał jeden z obecnych. - Przecież trzeba powiedzieć, że nasi sojusznicy na Zachodzie zupełnie się nami nie przejmowali…

Ciekawie zabrzmiała informacja, że wszystkie dokumenty związane z działaniami służb bezpieczeństwa do 1954 r. w Chojnicach są doskonale zachowane i na ich podstawie można odtworzyć, jak one funkcjonowały i kto je tworzył. Pierwsza siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego mieściła się w gmachu Komunalnej Kasy Oszczędności (dziś Bank Spółdzielczy), potem nastąpiła przeprowadzka na ul. Sukienników i w końcu na Warszawską.

Pierwszym szefem PUBP był Jan Janek, ale jego zdjęcie nie zachowało się w archiwach. Inne już tak, galerię szefów chojnickiej bezpieki obecni na spotkaniu mogli zobaczyć. Tak samo jak niektóre dokumenty z nimi związane, m.in. unikatowe zdjęcie obsady chojnickiego urzędu, raporty, podania o przyjęcie do pracy, ankiety personalne, opinie o pracownikach służb, prośby o zgodę na szkolenie w ZSRR (Henryka Grobelnego).

To ostatnie nazwisko wywołało szczególne emocje, ale też Grobelny aż do 1989 r. działał w strukturach SB i został negatywnie zweryfikowany. - To jedna z niewielu osób, które ukończyły kurs w ZSRR - informował Szymaniak. - To było coś takiego jak wyróżnienie. Naliczyłem 17, wśród nich właśnie Grobelnego.

Czy warto podejmować badania nad bezpieką?

- Oczywiście, że tak - nie ma wątpliwości Szymaniak. - One pokazują, jak funkcjonuje państwo. Bez badań nad UB wiedza o Polsce Ludowej byłaby kulawa.

Jak dodał, funkcjonariusze UB pozostawali w cieniu. - Ale my mamy teraz prawo poznawać ich nazwiska i decyzje - mówił. - Bo to oni odpowiadali za niszczenie polskości.

Chichot historii? Niezweryfikowany pozytywnie Grobelny wylądował w agencji mienia wojskowego w MON. - Zawitał nawet do Krojant z ówczesnym ministrem Radkiem Sikorskim - wspominał Zbigniew Reszkowski.

Żaden z mocodawców UB, a potem SB nigdy nie przeprosił za metody, jakie stosowały te służby. A one mordowały, łamały kręgosłupy, prowadziły totalną inwigilację. I to było całkiem niedawno…

Maria Eichlermaria.eichler@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.