Były ksiądz z Chodzieży oskarżony o gwałty. Zarzucał ministrantowi, że wyzywająco się ubierał i go prowokował

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Łukasz Cieśla

Były ksiądz z Chodzieży oskarżony o gwałty. Zarzucał ministrantowi, że wyzywająco się ubierał i go prowokował

Łukasz Cieśla

Były ksiądz z Chodzieży Krzysztof G., podejrzany o kilkadziesiąt gwałtów i wieloletnie wykorzystywanie ministranta Szymona, będzie miał proces karny. Prokuratura przygotowuje właśnie akt oskarżenia. Mimo postawy abpa Stanisława Gądeckiego, który nie pomógł śledczym w wyjaśnieniu tej bulwersującej historii. Zasłonił się tajemnicą zawodową. Nie przekazał prokuraturze akt postępowania kanonicznego, w którym ksiądz miał się przyznać do wykorzystywania ministranta. Tymczasem w śledztwie prokuratury były już ksiądz Krzysztof G. stwierdził, że jest homoseksualistą, ale zaprzeczył gwałtom i molestowaniu ministranta.

- Śledztwo chodzieskiej prokuratury właśnie zostało zamknięte. Prokurator przygotowuje akt oskarżenia przeciwko byłemu księdzu – potwierdza prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Ofiarą księdza jest Szymon Bączkowski z Chodzieży, o którego sprawie piszemy od kilku lat. Jego pełnomocnikiem jest adw. Artur Nowak.

Śledztwo najpierw było umorzone. Pomogła analiza akt i interwencja poznańskiej Prokuratury Okręgowej

- Sprawa, choć jest oczywista, niestety trwała bardzo długo. Miejscowa Prokuratura Rejonowa najpierw umorzyła postępowanie nie dopatrując się przestępstwa, potem je wznowiła po wytycznych z Poznania. Nie mam do niej pretensji, ale Szymon bardzo to wszystko przeżywał. Również kolejne przesłuchania i wracanie do tych starych historii. Na ostatnim przesłuchaniu się popłakał. Naprawdę wiele go to wszystko kosztowało

– zaznacza Artur Nowak.

Czytaj też: Kulisy sprawy ministranta z Chodzieży, który miał być wiele razy gwałcony przez miejscowego księdza Krzysztofa G.

Prokuratura w Chodzieży zamyka śledztwo. Zarzuty wobec byłego księdza dotyczą przestępstw z lat 2001-2013

O decyzji prokuratury Szymon dowiedział się we wtorek.

- W pierwszej chwili byłem wystraszony. Żona odebrała list z prokuratury, a tam krótka informacja, że śledztwo zostało zamknięte. Błędnie uznałem, że to oznacza umorzenie. Potem, jak dopytałem, co się kryje za tym stwierdzeniem, przyszła ulga. Ten człowiek w końcu stanie przed sądem za to, co mi zrobił

– opowiada nam Szymon.

Czytaj też: Były ksiądz Krzysztof G. usłyszał zarzuty w 2019 roku

Według ustaleń prokuratury, do gwałtów i molestowania dochodziło w latach 2001-2013. Ksiądz Krzysztof G. poznał Szymona, gdy ten był ministrantem w parafii
Adrian Wykrota Według ustaleń prokuratury, do gwałtów i molestowania dochodziło w latach 2001-2013. Ksiądz Krzysztof G. poznał Szymona, gdy ten był ministrantem w parafii św. Floriana w Chodzieży.

Jego kłopoty z księdzem zaczęły się, gdy był nastolatkiem. Można powiedzieć, że to klasyka gatunku. Jak w przypadku innych ofiar pedofilii w Kościele, nie tylko w Polsce. Trudna rodzina, ojciec nie stroniący od kieliszka i nagle przy ministrancie pojawia się ksiądz. Zbawca. Zabiera Szymona na wyjazdy do Poznania, kupuje odzież, potem zabiera pod las.

Tak zaczyna się wieloletnia historia naznaczona molestowaniem i kolejnymi gwałtami. Dochodziło do nich nie tylko w Chodzieży, również na wyjazdach oraz w nowej parafii księdza Krzysztofa. Szymon przyznaje, że już potem, jako dorosły, sam jeździł do swojego oprawcy. Dorobić podczas prac porządkowych na plebanii. Ksiądz kupował mu wtedy wódkę, Szymon stał się alkoholikiem. Duchowny nadal go wykorzystywał.

Sprawa księdza z Chodzieży - zobacz film:

Aż nadszedł 2013 rok. Były ministrant miał wtedy 27 lat, żonę, pierwsze dziecko. Prokuratura uzna potem, że wykorzystywanie, a potem gwałty zaczęły się w 2001 roku, a zakończyły właśnie w 2013 roku. Śledczy uznają również, że ksiądz wykorzystał stosunek zależności.

Siedem lat temu pijany Szymon postanowił uciec z plebanii w parafii na południe od Poznania. Wsiadł za kółko, spowodował wypadek. Groziło mu więzienie. Wtedy się otrząsnął. Zaczął wychodzić z zamkniętego kręgu.

Ksiądz Krzysztof G. twierdził, że Szymon prowokował i „ubierał się w wyzywający sposób”

Po jakimś czasie poszedł do spowiedzi, podczas której wyjawił, co robił ksiądz. Od spowiednika dostał pokutę: zgłosić sprawę do kurii. Zrobił to, ale zaczęły się kolejny schody.

- W kurii ksiądz Krzysztof odnosił się do mnie w obraźliwy sposób. Podczas spotkania twierdził, że ja się „wyzywająco ubierałem”. Posądzano mnie także w kurii o jakieś motywacje finansowe, a mnie nie chodzi o pieniądze. Pozew cywilny będzie, ale w swoim czasie, po sprawie karnej. Chcę by Kościół zapłacił za swoją postawę i ukrywanie sprawy. Tym bardziej, że nie dostałem żadnego wsparcia, poza propozycją wsparcia modlitewnego

– podkreśla.

Kuria zaprzecza i przekonuje, że delegat biskupa ds. ochrony dzieci i młodzieży kilkukrotnie spotkał się z pokrzywdzonym i proponował mu opłacenie terapii psychologicznej.

- Pokrzywdzony nie był zainteresowany taką formą pomocy – napisał w mailu ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik poznańskiej kurii.

Czytaj też: Oto uniki poznańskich księży z kurii. Nie pomogli prokuraturze w wyjaśnieniu sprawy

Szymon dziwi się stanowisku kurii. Nie przypomina sobie takiej propozycji. Zaznacza, że zainteresowanie kurii urwało się, gdy tylko zawiadomił prokuraturę. Boli go również, że kuria nie od razu ukarała Krzysztofa G. Najpierw odwołano go z jego ostatniej parafii. Jako powód podano chorobę. Ale dalej nosił sutannę. Chodził po kolędzie w innej parafii. Kuria pozwoliła mu także na uczestniczenie w jego jubileuszu święceń kapłańskich. Msza św. odbyła się w poznańskiej katedrze. Dopiero po wielu miesiącach wydalano go z kapłaństwa, o sprawie pisały już media. Kuria tłumaczyła, że procedury trwały, wszystko odbywało się zgodnie z prawem kanonicznym.

Według ustaleń prokuratury, do gwałtów i molestowania dochodziło w latach 2001-2013. Ksiądz Krzysztof G. poznał Szymona, gdy ten był ministrantem w parafii
brak W trakcie śledztwa prokuratorzy chcieli sięgnąć po akta z postępowania kanonicznego poznańskiej kurii. Jednak abp Stanisław Gądecki najpierw zasłaniał się tajemnicą zawodową. Gdy został z niej zwolniony przez sąd, wtedy kuria ogłosiła, że akta wysłała do Watykanu.

Szymon wierzy w Boga, ale nie w Kościół. „Ojciec Rydzyk obraża ofiary pedofilii, a politycy PiS są jego stałymi gośćmi w Toruniu”

Pewne jest to, że kuria nie pomogła prokuraturze w trwającym śledztwie. Nie przekazała śledczym swoich ustaleń i dowodów z postępowania kanonicznego, które skłoniły ją do usunięcia Krzysztofa G. z kapłaństwa.

Arcybiskup Stanisław Gądecki długo zasłaniał się tajemnicą zawodową. Gdy został z niej zwolniony przez chodzieski sąd, kuria stwierdziła, że dokumentów już nie ma, bo przekazała je do Watykanu. Z kolei inni księża, którzy prowadzili postępowanie kanoniczne, podczas przesłuchań zasłaniali się niepamięcią.

Czytaj też: Poznańska kuria mogła przekazać prokuraturze dokumenty. Sposób na to, w podobnej sprawie, znalazła kuria lubelska

Chodzieska prokuratura rozważała przeszukanie biur na Ostrowie Tumskim w Poznaniu, jednak zainterweniowała prokuratura nadzorowana przez polityków rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Prokuratura Krajowa poleciła pracować na tych dokumentach, które do tej pory zebrano. Dla Szymona był to kolejny dowód, że niektórzy księża oraz politycy chcą zamiatać problemy pod dywan.

- W Boga wierzę, ale do Kościoła, który ma z nim coraz mniej wspólnego, przestałem chodzić. W Piśmie świętym napisano, aby uważać na antychrystów i fałszywych proroków. Nie wiem, kto stoi po drugiej stronie ołtarza. Wiem za to, że ksiądz Rydzyk ostatnio z ambony obrażał ofiary pedofilii. Swoje późniejsze przeprosiny może sobie schować. Te jego słowa słyszeli politycy PiS, którzy jeżdżą do niego na spotkania do Torunia. I oni, i Kościół milczą o trudnych sprawach

– przekonuje Szymon.

Były już ksiądz Krzysztof G. po wydaleniu z kapłaństwa, otrzymał pomoc od poznańskiej kurii. Został zatrudnionych w archiwum akt. Rzecznik kurii ksiądz Maciej Szczepaniak tłumaczył wtedy, że to tymczasowa pomoc do momentu, gdy były ksiądz znajdzie inną pracę. Poza tym w archiwum nie pracuje z dziećmi i młodzieżą. Czy były ksiądz nadal tam pracuje?

- Wspomniana osoba nie pracuje w archiwum od marca, ponieważ zatrudnienie w roli magazyniera miało charakter tymczasowy. Nie jest nam znane jego miejsce pracy ani wykonywany zawód

– zaznacza ksiądz Maciej Szczepaniak.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.