Była kradzież, złodzieja brak
Państwu Nowocień z Kłanina ktoś ukradł płytę nagrobną z miejsca pochówku ich synka Karolka. - Kamieniarz ją nam odnalazł. Jest na innym cmentarzu. A policja nie ustaliła złodzieja - mówią.
Państwo Nowocień z Kłanina mają czworo dorosłych już dzieci. W 1974 r. zmarł ich synek - Karol. Został pochowany na cmentarzu w Kłaninie położonym kilkadziesiąt metrów od głównej drogi prowadzącej przez wieś, na uboczu. - Zawsze jakoś brakowało pieniędzy na kamienny pomniczek. Ale w końcu, tak rodzinnie, postanowiliśmy, że trzeba go zrobić i ma być porządny- mówi pani Bożena. - Zleciliśmy jego wykonanie w 2010 roku, ale pamiętam, że stanął już po 1 listopada. Byłam taka szczęśliwa. Nagrobek był dokładnie taki, jak chcieliśmy. Tablica grawerowana, a pod nią czysta płyta nagrobna. Ze skromnych emerytur trudno by nam było z mężem zapłacić 1.400 złotych. Ale dzieci pomogły. Niestety, nie cieszyliśmy się nim długo. We wrześniu 2011 r. ktoś ukradł płytę nagrobną. Złodziej kilka metrów od grobu porzucił jedynie grawerowaną tablicę. Pewnie uznał, że usuwanie napisu mu się nie opłaca, może nie miał na nią zamówienia.
Pani Bożena kradzież zgłosiła policji. Nie minęły nawet dwa tygodnie, a sprawa została umorzona z powodu braku wykrycia sprawcy. - Byliśmy tym zaskoczeni, bo liczyliśmy, że jednak śledztwo potrwa dłużej. My odnieśliśmy wrażenie, że w naszej sprawie policja nie zrobiła nic - mówi pani Bożena. - Jeszcze usłyszeliśmy, że jak znajdziemy złodzieja, to oczywiście postępowanie się wznowi. Tylko, jak my go mieliśmy szukać?
Kamieniarz znalazł płytę
Mijały miesiące. Zrezygnowana rodzina uznała, że płyty nagrobnej już nie odzyska, więc trzeba iść do kamieniarza i wybrać nową. I to był październik 2014 roku. Nowocieniowie poszli do kamieniarza z Koszalina - Bolesława Kwiatkowskiego. - Jak usłyszałem ich historię, to powiedziałem, że spróbuję im znaleźć ten ukradziony - mówi Bolesław Kwiatkowski, który z synem prowadzi Kamieniarstwo Almak w Koszalinie. - Dostarczyli mi tylko tablicę, którą złodziej porzucił. Bez niej poszukiwania byłyby bezsensowne. To ona była mi potrzebna do identyfikacji kamienia. I z moim wieloletnim stażem w tym fachu nie ma mowy o błędzie. Wiedziałem, że jeśli ta płyta jest na jakimś grobie na jednym z cmentarzy w promieniu stu kilometrów, to ja ją znajdę. Robiłem już takie rzeczy wcześniej. Bo jestem honorowy. Jak się zawezmę, to nie odpuszczę. I przejechałem z 30 cmentarzy. Płytę znalazłem na cmentarzu w Biesiekierzu, na grobie innego dziecka.
Złodziej ukradł płytę nagrobną, tablicę porzucił, bo miałby problem z usunięciem napisu
Bolesław Kwiatkowski powiadomił o tym fakcie Nowo- cieniów. Zgłosił go też koszalińskiej policji. To był jeszcze 2014 rok. - Niespecjalnie policjanci chcieli mnie wysłuchać, jeszcze mniej ochoty mieli na to, by ze mną pojechać na cmentarz. Poszedłem więc do prokuratury i dopiero po tej interwencji pojechali - mówi pan Bolesław. - Dostarczyłem im jeszcze pomocnych danych dotyczących tego konkretnego grobu. Kiedy więc po kilku miesiącach byłem na cmentarzu w Biesiekierzu z racji zawodu i zobaczyłem, że ta płyta nadal tu jest, byłem zdziwiony. Sądziłem, że dzięki mojej pomocy wróci do właścicieli. A tu nic takiego się nie stało. W 2015 r. poszedłem jeszcze na policję, ale mnie zbyli. Niedawno też wykonywałem nagrobek na tym cmentarzu i wskazana płyta ciągle tu jest.
Nowocieniowie przekonani, że policja, mając informacje od kamieniarza, działa w ich sprawie i w końcu nadejdzie ten dzień, że złodziej stanie przed sądem, a oni odzyskają swoją własność, czekali na sprawiedliwość. - Nie doczekaliśmy się jej. Teraz, przed Wszystkimi Świętymi, zrobiliśmy nową płytę. Byłam też na cmentarzu w Biesie- kierzu. Wiem, komuś tu też zmarło dziecko. Współczuję bardzo. Ale jak ten ktoś może się tu w ogóle modlić? Nad kradzionym nagrobkiem? Dla mnie jest to niepojęte - mówi pani Bożena. - Byłam też w prokuraturze, by dowiedzieć się, co z naszą sprawą. Tyle czasu minęło, a my nawet jednego pisemka nie dostaliśmy. I kolejny cios. Prokuratura żadnej sprawy nie prowadzi. Jest umorzona. Nikt złodzieja nie szuka.
To był nagrobek na fuchę
Koszalińska policja przyznaje, że śledztwo było umorzone w 2011 r., a prowadzone później były jedynie czynności, które nie wymagały wznowienia postępowania. Doszłoby do tego, gdyby zgromadzony materiał dowodowy pozwolił na postawienie komukolwiek zarzutów. A tak się nie stało, bo... właścicielka grobu w Biesiekierzu przesłuchiwana w 2014 r. zeznała, że nagrobek, na tzw. fuchę, zrobił jej pracownik zakładu kamieniarskiego. Rachunków żadnych nie ma. Natomiast zleceniobiorca, który już w zakładzie nie pracuje i przebywa za granicą, zeznał, że płytę znalazł na jakimś gruzowisku, nie pamięta na jakim. Żadnej konfrontacji, tym bardziej zlecenia ekspertyzy, która mogłaby potwierdzić bądź zaprzeczyć temu, że faktycznie na cmentarzu w Biesiekierzu jest skradziona płyta z Kłanina, nie było. A tego może domagać się Bożena Nowocień. - Przesłuchamy poszkodowaną jeszcze raz - zapewnia Monika Kosiec, rzecznik koszalińskiej policji.