Brexit się zbliża. Los Polaków na Wyspach wciąż niepewny

Czytaj dalej
Fot. Jakob Ratz/Pacific Press/SIPA/EAST NEWS
Aleksandra Gersz

Brexit się zbliża. Los Polaków na Wyspach wciąż niepewny

Aleksandra Gersz

Zbliżające się negocjacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską w sprawie warunków Brexitu niepokoją m.in. Polaków mieszkających na Wyspach. Wciąż nie wiadomo na jakich warunkach będą oni mogli pozostać w tym kraju.

Ubiegłotygodniowe wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii nieco pokrzyżowały szyki planującemu tak zwany twardy Brexit rządowi Theresy May. Premier, która miała nadzieję, że przedterminowe głosowanie umocni jej mandat, bardzo się rozczarowała - Partia Konserwatywna wygrała, ale nie zdobyła większości. Zarówno brytyjscy, jak i światowi komentatorzy odczytują to jednoznacznie - jako niezgodę brytyjskiego społeczeństwa na ostre negocjacje z Unią Europejską oraz efekt zamachów terrorystycznych. Rząd May - jeśli się utrzyma - będzie więc najprawdopodobniej musiał złagodzić swoje stanowisko.

Jednak, jak podkreśla Agata Gostyńska-Jakubowska z think-tanku Centre for European Reform, jest jeszcze za wcześnie, aby z całą pewnością móc stwierdzić, że Wielka Brytania obierze ścieżkę łagodniejszego Brexitu. Pozycja May jest jeszcze bowiem niepewna. - To kwestia dni, a może miesięcy, aż ktoś podważy jej przywództwo w partii - mówi ekspert i dodaje: „May może chcieć się przypodobać eurosceptykom w swojej partii i pokazać, że potrafi prowadzić negocjacje twardą ręką. Mam jednak wrażenie, że trudno jej będzie grozić Unii, że odejdzie od stołu, jeśli nie dostanie dobrego porozumienia, bo zarówno Partia Pracy, która jest w opozycji, jak i Demokratyczna Partia Unionistyczna (DUP), która udzieli prawdopodobnie poparcia rządowi Theresy May, zdają się chcieć trochę łagodniejszej wersji Brexitu”.

Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy negocjacje z Brukselą się rozpoczną. Zgodnie z planem powinno to nastąpić 19 czerwca (wtedy Wielka Brytania mogłaby opuścić wspólnotę w marcu 2019 r.), jednak minister ds. Brexitu David Davis już zapowiedział, że negocjacje na linii Londyn - Bruksela mogą się opóźnić o kilku dni z powodu trwających jeszcze w Londynie rozmów dotyczących kształtu nowego rządu.

Sytuację w Wielkiej Brytanii bacznie obserwują również Polacy żyjący na Wyspach. Polonia to największa mniejszość narodowa w Zjednoczonym Królestwie - osób polskiego pochodzenia jest tam prawie milion. Imigracja w Wielkiej Brytanii to jedna z przyczyn, dla której w zeszłym roku przeprowadzono referendum unijne. Obóz „Leave” (za wyjściem z Unii Europejskiej) twierdził, że imigrantów jest w Zjednoczonym Królestwie za dużo i zabierają oni Brytyjczykom pracę i świadczenia socjalne. - Wynik referendum był ciosem dla obywateli Unii Europejskiej, w tym Polaków, którzy mieszkają na Wyspach. Wielu z nich zadomowiło się w Wielkiej Brytanii i nie myśli o powrocie do Polski. Niektórzy z przebywających tu Polaków, Hiszpanów czy Włochów nie starali się jednak o obywatelstwo brytyjskie, wychodząc z założenia, że fakt, że Wielka Brytania jest członkiem Unii Europejskiej, jest wystarczającym zabezpieczeniem ich prawi - mówi Agata Gostyńska-Jakubowska.

Po czerwcowym referendum w brytyjskim społeczeństwie zanotowano wzrost niechęci do polskich imigrantów. Głośno w Polsce oraz na Wyspach było w sierpniu ubiegłego roku, kiedy w Harlow grupa mężczyzn zaatakowała dwóch Polaków, a jeden z nich zmarł. Po tej tragedii polski rząd zaapelował do władz w Londynie o walkę z agresją na tle narodowościom, zapewnił też Polonię, że będzie dążył do zagwarantowania Polakom praw pobytu na Wyspach, zabezpieczenia im dostępu do zatrudnienia oraz świadczeń społecznych, a także utrzymania prawa do korzystania z systemu edukacji i ochrony zdrowia. Także Słowacja, Węgry i Czechy zaapelowały wraz z Polską do Wielkiej Brytanii o ochronę praw ich obywateli. Inaczej - jak zapowiedziały - nie poprą umowy, którą Londyn wypracuje z Brukselą. Jak dodały kraje Grupy Wyszehradzkiej, kompromisu w tej kwestii nie będzie.

Władze w Brukseli od początku zapowiadały, że będą walczyć o gwarancję praw obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii

Prawa dla obywateli Unii Europejskiej żyjących w Wielkiej Brytanii oraz Brytyjczyków mieszkających w państwach unijnych są także priorytetem dla brukselskich polityków. - Niezależnie od tego jaką pozycję negocjacyjną Wielka Brytania ostatecznie przyjmie, kwestia zabezpieczenia praw obywateli unijnych będzie priorytetem dla Unii Europejskiej - twierdzi ekspert z think-tanku Centre for European Reform. Los Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii to wciąż niewiadoma, negocjacje potrwają aż dwa lata. - Trudno spekulować w tej chwili jak regulowana będzie ta kwestia w przyszłości. Unia chce się początkowo skupić wyłącznie na kwestiach rozwodu z Wielką Brytanią, a dopiero po tym, jak osiągnie znaczący postęp w tej kwestii, rozpocznie rozmowy o przyszłych relacjach - podkreśla Agata Gostyńska-Jakubowska.

Jak zauważa ekspert, rząd Theresy May deklarował chęć zabezpieczenia praw obywateli Unii w Wielkiej Brytanii (jest ich około 3,3 miliona), ale nie ujawnił szczegółów. - Unijni obywatele mieszkający na Wyspach mają znaczący wkład w naszej społeczeństwo i gospodarkę. Bez nich bylibyśmy biedniejsi, a nasze usługi publiczne słabsze - mówiła wcześniej premier. May powiedziała także w styczniu, że chce podpisać z UE nowe porozumienie o wolnym handlu, jednak nie chce zachować czterech priorytetowych dla Brukseli swobód: przepływu osób, dóbr, usług i kapitału. Planowano nawet ograniczyć napływ imigrantów z 300 do 100 tys. osób rocznie.

- Unijny negocjator chce z kolei, aby obywatele Unii utrzymali swoje wszystkie dotychczasowe prawa, w tym możliwość starania się o rezydenturę czy sprowadzenia swojego małżonka (w tym obywatela państwa trzeciego) do Wielkiej Brytanii - mówi Gostyńska-Jakubowska i dodaje, że UE zależy na tym, aby Trybunał Sprawiedliwości Unii mógł rozstrzygać wszelkie spory pomiędzy Wielką Brytanią a UE dotyczące praw obywateli. Pomysł ten nie podoba się jednak May. Jej rząd obiecał bowiem, że skończy z jurysdykcją Trybunału po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. - Utrata przez May większości w parlamencie może skutkować jednak jej większą skłonnością do kompromisu w tej kwestii. Partia Pracy, która będzie wywierać presję na premier z ław parlamentarnych, wydaje się bowiem bardziej elastyczna w tej kwestii - mówi Gostyńska-Jakubowska.

- Politycy brytyjscy niejednokrotnie deklarowali jednak, że Wielka Brytania opuszcza co prawda Unię, ale pozostaje w Europie i chce bliskich relacji z państwami UE. Jestem więc sobie w stanie wyobrazić dość łagodny reżim prawny regulujący kwestię przyjazdu na Wyspy obywateli Unii w celach turystycznych - komentuje ekspert z Centre for European Reform, jednak zaznacza: „Nie należy się jednak łudzić, że Wielka Brytania utrzyma swobodę przepływu pracowników po wyjściu z UE. Przeciwni takiemu rozwiązaniu są nie tylko torysi, ale także politycy Partii Pracy”.

Europejczycy, w tym Polacy, nie będą mogli jednak, tak łatwo jak teraz zamieszkać w Zjednoczonym Królestwie, uczestniczyć w tamtejszym rynku pracy i systemie socjalnym. Nadal nie wiadomo też czy Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii będą potrzebować pozwolenia na pracę oraz czy będą mieli dostęp do świadczeń zdrowotnych czy zasiłków.

Teoretycznie zagrożeni nie muszą czuć się ci Polacy, którzy w Wielkiej Brytanii mieszkają już co najmniej pięć lat. Masowo starają się oni obecnie o kartę stałego pobytu (permanent residence document), boją się bowiem, że zostaną odesłani z powrotem do Polski. W marcu „Independent” pisał o protestach imigrantów z UE, którzy twierdzą, że brytyjskie władze są w stosunku do nich wrogie. To m.in. dlatego, że formularze dla osób ubiegających się o kartę stałego pobytu liczą aż 85 stron i zawierają szereg skomplikowanych i szczegółowych pytań - do tego stopnia, że większość chętnych musi zwracać się po (płatną) pomoc w ich wypełnianiu do firm prawniczych. Do tego każda taka aplikacja kosztuje także 65 funtów (za osobę), a na rozpatrzenie czeka się nawet kilka miesięcy. Aplikant musi też załączyć wykaz swoich finansów, dokumenty poświadczające ich zatrudnienie (w tym listy od pracodawców) oraz informacje o wszystkich wyjazdach z Wielkiej Brytanii, od początku zamieszkania na Wyspach.

Problem mają więc m.in. ci Polacy, którzy - choć mieszkają na Wyspach co najmniej 5 lat - pracowali tu nielegalnie i nie mogą potwierdzić, że mają w Zjednoczonym Królestwie pracę. Trudności często pojawiają się także dla polskich obywateli, którzy prowadzą na Wyspach własną działalność gospodarczą, ale nie płacą składek na prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Takim osobom prawo stałego pobytu często nie jest przyznawane.

W oficjalnym komunikacie wydanym 28 marca, czyli w przeddzień uruchomienia rozpoczynającego proces Brexitu artykułu 50., MSZ radziło tym Polakom, którzy na Wyspach mieszkają krócej niż 5 lat, aby ubiegali się o zaświadczenia o rejestracji (registration certificate), a także aby gromadzili inne dokumenty poświadczające od kiedy legalnie przebywają w Wielkiej Brytanii, np. umowy o pracę lub w przypadku osób niepracujących i studentów dowód ubezpieczenia zdrowotnego (takie jak Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego).

Polskie Ministerstwo Rozwoju oszacowało wcześniej, że do Polski po Brexicie może wrócić nawet 200 tys. Polaków. Już teraz część wraca do kraju - w obawie przed skutkami wyjścia Wysp z UE. Odpływ pochodzących z krajów unijnych pracowników może uderzyć w brytyjską gospodarkę i niewykluczone, że rząd w Londynie weźmie to pod uwagę podczas negocjacji z UE.

Aleksandra Gersz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.