Boże Narodzenie. Przygotować święta i nie zwariować

Czytaj dalej
Fot. Konrad Kozlowski/Polskapress
Dorota Kowalska

Boże Narodzenie. Przygotować święta i nie zwariować

Dorota Kowalska

Wiadomo, że te święta będą skromniejsze niż rok temu, co wcale nie znaczy, że muszą być smutne. Zachowajmy zdrowy rozsądek - nie przesadzajmy z zakupami, posprzątajmy tyle, ile jesteśmy w stanie, kupmy prezenty na miarę naszych finansowych możliwości. Najważniejsze, żebyśmy poczuli atmosferę tych świąt.

To wcale nie jest łatwy czas. Sprzątanie, zakupy, gotowanie, wyszukiwanie prezentów, a do tego krótki dzień i niebo zasłane chmurami, a przecież obok toczy się normalne codzienne życie: biegamy do pracy, pomagamy dzieciakom w odrabianiu lekcji, wyprowadzamy na spacer psa. Na dodatek doskonale zdajemy sobie sprawę, że przed tymi świętami Bożego Narodzenia bardziej niż kiedykolwiek wcześniej musimy liczyć każdą złotówkę.

Rekordowa inflacja i towarzyszące jej wszechobecne podwyżki sprawiają, że Polacy zastanawiają się, jak dostosować swoje portfele do aktualnych cen. Większość szuka oszczędności i optymalizuje koszty, co oznacza, że święta w tym roku będą skromniejsze - to główne wnioski raportu Związku Banków Polskich „Świąteczny Portfel Polaków 2022. Czy stać nas na święta?”.

Trudno znaleźć badania, z których wynikałoby, że poszalejemy zakupowo przed Bożym Narodzeniem. Ponad jedna trzecia z nas planuje wydać na te święta mniej niż jeszcze rok temu. Tymczasem finansowe ograniczenia to kolejny stres, a przecież i tak nam go nie brakuje. Więc nie szalejmy, nie panikujmy, nie nakręcajmy się.

- Mamy w dużej mierze naszą rzeczywistość pod kontrolą. Natomiast to wymaga od nas wysokiego poziomu samoświadomości, asertywności, umiejętności zarządzania hierarchią potrzeb i zadań. Wiele gospodyń, pań domu jest umordowana, kiedy siada do wigilijnego stołu, ale często dzieje się tak na ich własne życzenie. Zarządzanie obowiązkami, zarządzanie naszą przestrzenią polega na tym, że trzeba zadać sobie pytanie: co jest ważne, co jest ważniejsze, co mniej ważne? Które zadanie, obowiązek, czynności muszą być wykonane, a które można, kolokwialnie mówiąc, odłożyć na bok? Takie porządkowanie przestrzeni, listy zadań, tego, co mamy do zrobienia, musi być uwarunkowane naszymi mocami przerobowymi - mówiła mi w ostatniej rozmowie psycholog Maria Rotkiel.

Właśnie, bo podstawa to dobry, a przede wszystkim racjonalny plan.

Spiszmy, co musimy zrobić

Do tego zadania trzeba podejść poważnie. Bierzemy kalendarz, długopis, zwołujemy do stołu rodzinę. Tak, tak, do planowania siadamy z mężem i dzieciakami, bo w przygotowania do świąt powinniśmy zaangażować całą rodzinę. Nie zgrywamy Zosi Samosi, tylko dzielimy się obowiązkami - każdy bierze na siebie tyle, na ile pozwala mu czas i umiejętności. Jeśli mieszkamy sami, nie zakładajmy, że wyszorujemy szczoteczką do zębów listwy przypodłogowe w całym mieszkaniu, ale raczej, że pozbędziemy się kurzu z zakamarków i zrobimy porządek w garderobie. Co powinniśmy zaplanować? Psychologowie radzą tak: „Dajmy sobie miesiąc. Podzielmy zadania, jakie nas czekają na trzy główne kategorie: sprzątanie, zakupy spożywcze oraz zakupy dekoracji i prezentów. Jasno określmy cele w każdej z kategorii. Niech będą realne, to tak a propos tej szczoteczki do zębów, którą wyszorujemy całe mieszkanie. Wybierzmy konkretny dzień i godzinę, kiedy zaczniemy realizować swój plan. Dopasujmy go do rozkładu dnia - uwzględnijmy wszystkie jego stałe punkty, tak aby nie kolidowały z grafikiem przedświątecznych prac. Po ukończeniu każdego etapu sprzątania czy przygotowań nagrodźmy siebie za wysiłek i osiągnięcie celu. W trakcie prac dostrzegajmy miłe rzeczy, które nas spotykają, np. pieczenie pierników z dziećmi, kupowanie prezentów, ubieranie choinki, nie koncentrujmy się jedynie na liście zadań do wykonania”. Bardzo cenne rady, tyle tylko, że nie wszyscy mają miesiąc na świąteczne przygotowania.

Adam, 38 lat, pracuje, podobnie żona, czasami także w weekendy. - Na sprzątanie nie mamy zbyt wiele czasu. Góra dwa tygodnie. Cały czas pracujemy, mamy trójkę dzieci i całą masę codziennych obowiązków - tłumaczy. I dodaje, że dzielą się pracą. Ich chłopcy mają na błysk posprzątać swój pokój, żona zajmuje się kuchnią i salonem, on łazienką i ich sypialnią. Zakupy robią z żoną, gotują też wspólnie. On daje radę z zupą grzybową i rybami. Żona ma na głowie pierogi i ciasta.

Dobrze, więc jeśli dajemy sobie dwa tygodnie - niech to będzie 14 dni, ale dobrze zaplanowanych. Trzymając się planu, będziemy wiedzieć, kiedy sprzątamy, kiedy jedziemy na zakupy, kiedy bierzemy się za pieczenie ciast. Poczujemy się pewniej i nie będziemy mieli owego wrażenia „nieogarniania” rzeczywistości. Nasi bliscy też będą wiedzieli, na czym stoją, i tak rozplanują czas, żeby aktywnie włączyć się w przedświąteczne przygotowania.

Zróbmy listę prezentów

Nic prostszego: nazwisko, a obok pomysł na prezent. Znam rodziny, w których mówi się otwarcie, co chciałoby się dostać pod choinkę. To mocno ułatwia sprawę. Ale jeśli takiego zwyczaju nie ma, wymyślmy prezenty takie, na które nas stać, bez brania „chwilówek”, bo czasy mamy, jakie mamy.

Research Partner zbadał planowane wydatki Polaków na święta. Prawie 40 proc. badanych zadeklarowało, że kupi mniej produktów żywnościowych niż rok temu. Podobne odpowiedzi padały na pytanie o zakupy prezentów świątecznych.

„Koszt zorganizowania świąt Bożego Narodzenia rośnie lawinowo. Wszystko przez wysoką inflację. W tym roku Polacy chcą przeznaczyć na święta średnio 1259 zł, to o 307 zł więcej niż w ub.r.” - takie alarmujące wnioski płyną z kolei z badania Barometr Providenta. Na czym będziemy oszczędzać? Na jakości. Najubożsi badani deklarują, że sięgną po produkty najtańsze, będą także „polować” na promocje. Niemal z wszystkich przeprowadzonych do tej pory badań wynika jasno, że spośród osób, które myślą o ograniczeniu wydatków, największy odsetek - 45 proc. planuje zaoszczędzić na prezentach.

Ewa, 44 lat, matka dwójki dzieci, nie ukrywa, że w tym roku prezenty będą skromne. Ponieważ razem z mężem sporo czytają, umówili się, że kupują sobie po jakiejś ciekawej książce. Wojtek, syn, dostanie pod choinkę piłkę, córka zestaw farbek, bo uwielbia malować, do tego jakieś słodycze.

Marta, 53 lata, już miesiąc temu stworzyła listę tego, co musi kupić na święta. Do tego zestaw prezentów dla męża, córki, zięcia i wnuka.

- Umówiliśmy się, że w tym roku każdy dostanie po jednym prezencie, wcześniej każdy kupował każdemu. Tylko wnuk jest tu wyjątkiem - mówi.

Ale przecież ci, którzy dysponują wyobraźnią, zdolnościami manualnymi i wolnym czasem, mogą własnoręcznie przygotować prezenty świąteczne. Wiadomo, że taki drobiazg dla babci czy dziadka będzie dużo cenniejszy niż kolejny szalik, sweter czy broszka. I naprawdę czasami świetnym prezentem będzie zdjęcie w pomysłowej oprawce czy inny drobiazg „z pomysłem”. Jeśli mamy taką możliwość, kupujmy prezenty przez internet. Unikniemy wtedy tłumu, nerwów i spontanicznych zakupów, bo wiadomo, że w galeriach handlowych zawsze wydamy więcej niż zamierzaliśmy. A jeśli już zostaje nam sklep - to wchodzimy, kupujemy i wychodzimy, beż żadnego rozglądania się na boki (patrz sąsiednie witryny sklepowe). Żeby nie komplikować życia sobie i innym, można umówić się na przykład, że dorośli dostają po jednym prezencie, tak jak to zrobiła Marta, i ustalić, kto komu go kupi - wtedy można zrobić jeden droższy prezent, a nie kilka tańszych. Każdy z dorosłych może też wysunąć własne dwie propozycje tego, co chciałby otrzymać. Kupujący sam decyduje, który wariant wybierze, tak żeby była choć odrobina niespodzianki. Ale plus takiego rozwiązania jest taki, że każdy pod choinkę dostanie to, co jest mu potrzebne albo co sprawi mu radość. Warto też ustalić limit cenowy na pojedynczy prezent, żeby nie było krzywych spojrzeń czy dających do myślenia westchnień. Oczywiście, najlepiej świąteczne prezenty kompletować cały rok. Ale bądźmy realistami - większość z nas nie ma głowy do świątecznych prezentów wczesną wiosną czy latem. Dobrze jednak, jeśli pomyślimy o prezentach przynajmniej miesiąc przed świętami, bo najgorsze, co możemy zrobić, to wbiec do galerii handlowej w przeddzień świąt i kupować, co nam wpadnie pod rękę, byleby było. Efekt - przepłacimy i raczej pewne, że nasi bliscy z prezentów zrobionych w ostatniej chwili nie będą zadowoleni.

Gotujmy wcześniej

Dla wielu kobiet już sama myśl o staniu przy garach, pichceniu, smażeniu, pieczeniu - bywa męczarnią. Ale tu z pomocą przychodzą nam panie bardziej z kuchnią obeznane. „Pierogi z kapustą i grzybami, czerwony barszcz z uszkami, słodki makowiec i aromatyczny piernik… Ahhh! Uwielbiam wszystkie te tradycyjne potrawy świąteczne! Zjedzenie takich smakołyków to z pewnością nie problem, ale ich przygotowanie to już inna bajka… Żal przecież nie przygotować tylu tradycyjnych dań, które staną się smakowitą ozdobą świątecznego stołu. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Warto rozsądnie rozłożyć sobie całą tę pracę w czasie. Poznaj potrawy wigilijne, które można zrobić już wcześniej i bez obaw przechowywać je w odpowiedni sposób aż do świąt. Oczywiście, odpowiedni sposób ich przechowywania także nie pozostaje bez znaczenia” - czytamy na www.garneczki.pl.

Właśnie, trudno byłoby zrobić to wszystko dzień przed Wigilią. To zupełnie niemożliwe! Jest też inny sposób praktykowany w wielu polskich rodzinach - solidarne dzielenie się robotą.

Andrzej, 54 lata, doskonały kucharz. W Wigilię zbiera się w jego domu cała rodzina - dwaj bracia z żonami i dziećmi, rodzicie, teściowe. W sumie, z jego żoną i dwójką pociech, jest ich piętnaścioro. - Ale mamy jasno podzielone zadania. Ja zajmuję się rybami, żona jednego z braci przygotowuje pierogi, żona drugiego brata uszka do barszczu. Specjalnością mojej mamy jest kapusta z grzybami i grochem, teściowa piecze ciasta - wylicza. I dodaje, że czasami wymieniają się zadaniami.

- Nie czujemy się przesadnie zmęczeni gotowaniem - śmieje się. - Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę zrobić coś więcej, robi to. Stół jest zawsze pełen pysznych potraw. Nie przygotowujemy ich dwanaście, ale nikt nie odchodzi od stołu głodny, wręcz przeciwnie. Goście zabierają zawsze do domów to, co po kolacji zostało - mówi. I to też pomysł, bo po co szaleć z obiadem w pierwszy dzień świąt. Nie ma nic lepszego jak dojadanie „resztek”, to zresztą chyba złe określenie, bo przecież wigilijny stół to same pyszności, z których kilogramy po kolacji wylądują w lodówce. Czekać do następnych świąt nie będą, więc warto zrobić z nich pożytek 25 grudnia.

A wracając do tego, co można przygotować nawet na tydzień czy dwa przed Wigilią - takich dań jest całkiem sporo.

Pierogi i uszka można zrobić wcześniej i zamrozić. Bardzo dobrze mrożą się makowce, piernik też dobrze się zamrozi - bez powideł i polewy, to trzeba zostawić już na same święta. Bigos i gołąbki - śmiało można wpakować do zamrażalnika i mieć z głowy. I naprawdę nie przesadzajmy ze spożywczymi zakupami. Święta trwają trzy dni, po nich sklepy są znowu otwarte i nic nie wskazuje na to, aby miało być inaczej.

Posprzątajmy tyle, ile możemy

Świąteczne sprzątanie to też tradycja, niemal taka sama jak kolacja wigilijna czy pasterka. Ale nie popadajmy w paranoję. Jedni sprzątają częściej, inni - rzadziej, ale jednak nasze mieszkania nie przypominają piwnic. Więc zróbmy tyle, ile zdołamy. Oczywiście, jeśli mamy czas, możemy porządnie odkurzyć, umyć, wyczyścić - jeśli zrobimy to teraz, będziemy mieć problem z głowy i nie chwycimy za szmatę zaraz po sylwestrze. Ale wiadomo przecież, że święta Bożego Narodzenia to ogrom innych obowiązków, więc jeśli mamy z powodu sprzątania nie sypiać po nocach - darujmy sobie. Zetrzyjmy kurze, wytrzepmy dywany, umyjmy podłogi. Okna, szafy, szafeczki - to wszystko może poczekać. Ale jeśli już chcemy odstawić mieszkanie „na błysk”, zaplanujmy to wcześniej. Niektórzy radzą sprzątanie rozłożyć na pięć tygodni - można i tak. Na pewno nie ma co czekać z tym do ostatniej chwili. Jeśli ktoś ma ze sprzątaniem kłopot, może spojrzeć do internetu - znajdzie tam wszystkie potrzebne wskazówki. Choćby taką: „Odkurzanie zawsze zaczynamy od góry, aby kurz nie spadał na wyczyszczone już powierzchnie znajdujące się niżej. Zdejmujemy firanki i zasłony, odkurzamy sufit i ściany za pomocą szczotki na długim kiju, owiniętej suchą szmatką. Usuwamy kurz z kaloryferów. W świątecznych porządkach, aby dotrzeć do trudno dostępnych miejsc, możemy posłużyć się szczotką do czyszczenia butelek. Czyścimy meble tapicerowane, myjemy szkło ozdobne i różne bibeloty. Na koniec trzepiemy dywany. Najpóźniej powinniśmy to zrobić na trzy tygodnie przed świętami”. Jeśli mamy na te porządki zaledwie kilka dni, nie należy się przejmować.

- Można mniej, krócej, mniej dokładnie po to, żeby lepiej się czuć i mieć więcej cierpliwości, bardziej się skupić na tym, co nazywamy atmosferą. Naprawdę nikt nam szafy w domu odsuwać nie będzie, nikt nie będzie sprawdzał, czy mamy za nią brud. Natomiast na atmosferę, na to, jaki mamy nastrój, jak się komunikujemy, zwracać uwagę będą wszyscy. Przypomnijmy sobie święta z dzieciństwa. Czy bardziej pamiętamy miłą atmosferę, czy to, że podłoga była umyta? Nie zwracamy na to uwagi! Nie zapamiętujemy tego, czy u babci było czyściutko, ale pamiętamy, że babcia miała dobry humor, że była uśmiechnięta - mówiła mi ostatnio Maria Rotkiel. I trudno nie przyznać jej racji.

Kiedy już posprzątamy, warto pomyśleć o świątecznym przystrojeniu naszego domu. Tu też przydaje się zdrowy rozsądek, bo zamiast co roku kupować kolejne wyjątkowe bombki, wyjątkowe sztuczne stroiki, świeczniki, skarpety na prezenty, lepiej po każdych świętach spakować te wszystkie cuda w karton, znieść do piwnicy i wyciągnąć, kiedy przyjdzie pora.

Zadbajmy o siebie

Warto w tym czasie pomyśleć także o sobie. Żeby do kolacji wigilijnej nie usiąść z połamanymi paznokciami i odrostami na włosach. Znajdźmy czas, żeby pójść do fryzjera, kosmetyczki, urządzić sobie długą kąpiel zamiast szybkiego prysznica. Pogadać z dzieckiem, mężem, przyjaciółką, wysłać kartki świąteczne swoim bliskim. Na dzień przed Wigilią kupmy najpiękniejszą choinkę na świecie i wspólnie ją ubierzmy.

- Trzeba zadać sobie pytanie: co dla mnie oznacza dobre spędzenie świąt? Co w tych świętach cenię? Co jest dla mnie wartością? Jeżeli rodzina, to czasem warto wyciągnąć rękę na zgodę, czasem warto wybaczyć różne krzywdy. Jeżeli to dla mnie czas odpoczynku, to trzeba odpocząć. Jeżeli czas celebrowania, świętowania, to trzeba na tym właśnie się skoncentrować. Każdy musi sobie odpowiedzieć na to pytanie sam, wedle własnego systemu wartości - trzeba uzmysłowić sobie, co jest dla mnie ważne - mówi psycholog Maria Rotkiel.

Święta to czas refleksji, zmotywowania się do jakichś zmian. Tak naprawdę właśnie podczas świąt Bożego Narodzenia mamy okazję, żeby trochę więcej i głębiej pomyśleć o nas samych. Warto o tym pamiętać.

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.