Bony się skończyły. Klienci są zdezorientowani
Lidl nie rozdaje bonów na dodatkowe zakupy, tylko realizuje te, które już wydał. Niektórzy klienci wciąż myślą, że jak zapłacą 100 zł, dostaną 30 zł.
- Poszłam wczoraj do Lidla, wydałam 100 zł i nie dostałam wartego 30 zł bonu na dodatkowe zakupy - skarży się pani Ma-riola z Bydgoszczy. - Kasjerka powiedziała, że mi się nie należy, bo już nie rozdają bonów. Niestety, z reklamy Lidla się tego nie dowiedziałam. To jest nie fair. Niektórzy klienci, obserwowałam takich w sklepie, cały czas myślą, że jak wydadzą 100 zł, dostaną 30 zł. Dlatego właśnie tam chodzą na zakupy. Dopiero przy kasie dowiadują się, że tak naprawdę jest już po promocji.
- Inna wada akcji to to, że trzeba było wydać kolejne 100 zł, razem 200, by zrealizować bon - dodaje niezadowolona bydgoszczanka.
- W reklamie nie było też mowy, że z promocji wyłączone są niektóre produkty. O ile w przypadku piwa i papierosów to zrozumiałe, ale produktów leczniczych i preparatów do początkowego żywienia niemowląt? - narzeka także pani Krystyna z Inowrocławia. - Również nie udało mi się załapać na promocję, choć i ja byłam przekonana, że jeszcze obowiązuje.
- Bony można było otrzymać w terminie 25-28 sierpnia, zaś wykorzystać od 29 sierpnia do 4 września - usłyszeliśmy w biurze prasowym Lidla. - Szczegóły są podane w regulaminie na stronie internetowej firmy.
Jednak nie każdy klient się z nimi zapoznał, a wielu zasugerowało reklamą, z której nie wynikało wprost, kiedy Lidl przestanie rozdawać bony.
Przypomnijmy, walka cenowa między największymi dyskontami w ostatnim czasie przybrała wyjątkowo na sile.
Najpierw niemiecki Lidl zaproponował klientom, którzy zrobią zakupy za co najmniej 100 zł, bon w wysokości 20 zł. Portugalski konkurent natychmiast odpowiedział 25-złotowym rabatem za zakupy o wartości minimum 199 zł. Wtedy Lidl ogłosił, że da 30 zł za każde wydane 100 zł.
Także w przypadku Biedronki rabaty były przyznawane za zakupy zrobione do 28 sierpnia.
„Obecną sytuację na rynku można porównać do finału tenisowego turnieju w Wimble-donie, w którym na korcie spotyka się dwóch najlepszych graczy” - komentuje w rozmowie z portalem dlahandlu.pl Radosław Kaczmarek z agencji strategicznej Melting Pot.
„Zdecydowanie lepszych niż cała konkurencja. Finaliści rozpoczynają wielki i wyniszczający obydwu pojedynek w walce o ostateczną wygraną. Mocne serwy, wymiany ciosów. A publiczność raz klaszcze po zagraniu jednego, raz drugiego i jest tak tą walką zachwycona, że chciałaby, aby trwała ona w nieskończoność” - dodaje Radosław Kaczmarek.