Bliźniaczki Laskowskie mają siłę! Blogerki Anna i Ewa nie tylko o modzie
Piękne, wierzące i nierozłączne blogerki modowe Anna i Ewa Laskowskie. Bliźniaczki o Jezusie mówią: „Nasz przyjaciel”. Na castingi chodzą razem. Mają wspólną szafę, którą już niedługo będą musiały podzielić
Swoją przygodę z modą zaczęłyście w 2010 roku. Miałyście wtedy 20 lat.
Ewa: Na początku chciałyśmy same robić zdjęcia. Nie wiem skąd się to wzięło. Robiłyśmy sobie niby profesjonale sesje fotograficzne. Składałyśmy dywan, żeby było przejrzyście i czysto.
Ania: Teraz nie mogę patrzeć na te zdjęcia. Wstyd!
Ewa: W internecie znalazłyśmy przez przypadek białostockiego fotografa- Bartosza Niedźwieckiego. Wysłałyśmy mu nasze zdjęcia, ale nie dostałyśmy odpowiedzi. Dopiero, kiedy zobaczył nas na żywo w galerii, skojarzył nas i niedługo potem zaprosił na sesję.
Ania: Wstawiłyśmy te zdjęcia na stronę Maxmodels i od tamtego momentu zaczęłyśmy dostawać propozycje pracy.
Projektanci zatrudniają Was razem, czy traktują każdą oddzielnie?
Ania: Zawsze biorą nas dwie, ale wydaje mi się, że widzą oddzielnie mnie i Ewkę, a nie bliźniaczki.
Ewa: Przeważnie tak. Jednak wiedzą, że jeśli biorą jedną, to muszą wziąć też drugą.
Czyli na castingi wchodzicie we dwie?
Ania, Ewa: Często tak.
Pochodzicie z Knyszyna, teraz mieszkacie w Białymstoku. Jesteście znane w całej Polsce. Czy przejście z małej miejscowości do świata mody zmieniło coś w Was?
Ewa: Wydaje mi się, że nic się nie zmieniło.
Ania: Jednak inni uważają inaczej. Często piszą niezbyt miłe rzeczy na nasz temat.
Ewa: Zostałyśmy takie same, dzięki temu, że jesteśmy dwie. Gdybyśmy działały osobno, to byłybyśmy bardziej podatne na wpływ środowiska. Jesteśmy razem i trzymamy siebie nawzajem. Jedna drugiej nie pozwoli odskoczyć.
Waszym miejscem na ziemi jest...
Ania, Ewa: Białystok
Ania: Czujemy się tutaj bezpiecznie. Warszawa jest dla nas za szybka.
Ewa: W Białymstoku panuje niezwykły spokój. Bardzo nam się to podoba.
A jak oceniacie naszych podlaskich projektantów?
Ewa: Mamy wspaniałych projektantów. Z Białegostoku pochodzi tylu uzdolnionych ludzi, na przykład Bartosz Malewicz, Elwira Horosz, Basia Piekut, Alicja Czarniecka. Można wymieniać i wymieniać.
Castingi, pokazy mody, sesje zdjęciowe nie wypełniają Waszego czasu na co dzień. Czym się zajmujecie?
Ewa: Od ponad roku prowadzimy swój sklep internetowy. Jedna robi wysyłki, druga zbiera zamówienia.
Ania: Kiedy mamy trochę czasu to chwytamy za Facebooka i Instagrama i tam działamy. Chodzimy po białostockich restauracjach, sprawdzając lokalne pyszności.
Wasza mama mówi, że jesteście jak małżeństwo od 27 lat. A w związkach nie zawsze jest kolorowo...
Ewa: Ogólnie jest zawsze dobrze. Czasami przychodzą takie dni, że zaczynamy mieć siebie tak dosyć. Da się wyczuć napiętą atmosferę. Drobiazg może spowodować wybuch. Kłócimy się, krzyczymy na siebie, ale po...
Ania, Ewa: ...pięciu minutach nie pamiętamy, o co się kłóciłyśmy.
Ania: Ostatnio byłam bardzo zła na Ankę. Nie chciałam się do niej odzywać. Szybko o tym jednak zapomniałam. Przyszłam do kuchni, zapytałam ją o coś, zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. Dopiero po chwili przypomniało mi się, że byłam na nią taka zła.
Ewa: Nie było kłótni, po której nie odzywałybyśmy się do siebie dłużej niż dziesięć minut. Co nie Anka?
Ania: To prawda.
Ewa, od trzech miesięcy jesteś szczęśliwą mężatką. Do tej pory mieszkałyście we dwie, teraz wprowadził się Paweł.
Ewa: Od początku był nastawiony na to, że jesteśmy dwie. Musiał się z tym pogodzić. Niedługo się przeprowadzam, ale ta więź nadal będzie silna.
Ania: Mój narzeczony często się denerwuje, kiedy jestem z nim w sklepie. Wybierając chipsy dzwonię do Ewki i pytam jakie ona chce. Nie dość, że sama sobie muszę jakieś wybrać, to jeszcze dla siostry. A Kuba się irytuje.
Niedługo będziecie musiały się rozstać.
Ewa: Nie rozstać. Po prostu już nie będziemy mieszkały razem. Przeprowadzam się tylko kilka ulic dalej. Do tej pory musimy podzielić ubrania, które mamy we wspólnej szafie. To może być wyzwanie.
W wywiadach często podkreślacie swoją religijność. Mówicie, że Waszym przyjacielem jest Jezus. Jaka jest Wasza definicja wiary?
Ania: To jest miłość i przyjaźń z Jezusem.
Ewa: Zaufanie
Jak podtrzymujecie tę przyjaźń?
Ania: Przede wszystkim modlitwa. Kiedy widzę, że jest 15 idę do Ewki i się razem modlimy.
Ewa: Trudno jest to opowiedzieć słowami. Tego trzeba doświadczyć.
Doświadczyłyście tej bliskości?
Ewa: Namacalnym doświadczeniem bliskości Boga było moje uzdrowienie. Cierpiałam na wypadający płatek w sercu. Codziennie łomotało mi serce, brakowało mi tchu. W 2011 roku kolega zapisał mnie na rekolekcje. Prowadził je ksiądz Manjackal. Zebrały się setki wiernych. Podczas jego mszy jest wiele uzdrowień. Położył na mnie dłonie i zapytał co mi dolega. W trakcie adoracji wypowiada imiona osób uzdrowionych. Z przejęciem czekałam na moje. W końcu powiedział: „Ewka, zostałaś uzdrowiona”. Po tych rekolekcjach wszystkie moje objawy ustąpiły. Nie biorę leków, a serce już nie załomotało.
Jak świat show biznesu reaguje na Wasze podejście do wiary?
Ewa: Nie było chyba nigdy takiej sytuacji, żeby ktoś nas przez to wykluczył czy źle potraktował.
Nie boicie się, że Wasze poglądy mogą utrudnić Wam pracę?
Ewa: Jak mają nas brać, to niech biorą takie, jakie jesteśmy.
Ania: A jeżeli ma to utrudnić, to niech utrudnia. Dla nas ważniejsza jest wiara. Wiem, że z Bogiem wszystko się poukłada.
Przeglądałam Waszego Facebooka i trafiłam na świetny filmik, jak podbijacie piłkę. Pomyślałam, że Wam nogi nie służą tylko do chodzenia po wybiegach. To Wasz ulubiony sport?
Ania: Właściwie w piłkę często nie grałyśmy. Mieszkałyśmy w Knyszynie. W wakacje wychodziłyśmy na ulicę z koleżankami i rywalizowałyśmy o to, która dłużej będzie podbijać.
Z koleżankami, nie chłopakami?
Ewa: W sumie my lepiej odbijałyśmy od chłopaków.
Mówiłyście, że na tym wideo jesteście we dwie. Wybaczcie mi, jak widziałam tylko jedną osobę. Specjalnie ubieracie się identycznie?
Ewa: Wtedy to było celowe. Ale często zdarza się nam wybierać podobny styl. Kiedy bardzo się denerwowałam, kiedy Anka kupowała te same ubrania. Teraz już mi to nie przeszkadza. Mój mąż lubi, kiedy chodzimy podobnie ubrane.
To trochę niepokojące...
Ewa: On już nas bardzo dobrze rozpoznaje.
Jesteście bliźniaczkami jednojajowymi. Mówi się, że rodzeństwo czuje na przykład ból w tym samym czasie. Macie tak samo?
Ania: Jeśli chodzi o ból psychiczny, to jak najbardziej. Kiedy Ewka miała jakiś problem z chłopakiem, to czułam, że coś jest nie tak. A jeśli chodzi o ból fizyczny, to kiedy byłyśmy małe, to zawsze bolały nas brzuchy w tym samym momencie.
Ewa: Pewnie dlatego, że zawsze jadłyśmy to samo. W gimnazjum miałam zabieg. Cierpiałam na szczękościsk. Operację przyspieszono, a Anka o tym nie wiedziała. Teraz Ty mów.
Ania: Poczułam ucisk w gardle. Nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero, kiedy napisała do mnie Ewka, że jest już po wszystkim, połączyłam fakty.
Gdybyście musiały wybrać między robieniem solowej kariery, a pozostaniem w tym miejscu, w którym teraz jesteście, co byście wybrały?
Ania, Ewa: Na pewno zostajemy razem.
Ewa: Jesteśmy bardzo zżyte ze sobą.
Ania: Nie wyobrażamy sobie tego, że mogłybyśmy iść w oddzielnych kierunkach.
Jak mają nas brać, to niech biorą takie, jakie jesteśmy. Dla nas ważniejsza jest wiara. Wiemy, że z Bogiem wszystko się poukłada