Styczeń 1942. Trwa bitwa o Moskwę. To największe starcie II wojny światowej i największa bitwa wszech czasów. Po obu stronach walczyło w niej siedem milionów żołnierzy.
Zniszczenie Związku Sowieckiego było jednym z głównych ideologicznych celów Adolfa Hitlera. Wyartykułował go już 1925 r., w swojej wydanej wtedy książce „Mein Kampf”. W jego pojęciu soweckie państwo było połączeniem najgorszych rzeczy: bolszewizmu i żydostwa i jako takie szkodziło światu i ludzkości. Drugi element wymagający zniszczenia tego tworu to konieczność uzyskania przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego, który ściśnięty na swoich terenach nie mógł należycie się rozwijać.
Do swojego planu ataku na ZSRR Führer chciał w 1938 r. pozyskać Polskę, oferując jej nabytki terytorialne na Ukrainie, ale polskie kierownictwo odrzuciło propozycję, wybierając sojusz z państwami zachodnimi. Hitler zaatakował więc Rzeczpospolitą, a po jej pokonaniu zwrócił się na zachód, by w szybkiej kampanii rozbić Francję i zmusić do zawarcia pokoju Wielką Brytanię. Wcześniej Rzesza podpisała zaskakujący pakt o współpracy ze swoim śmiertelnym wrogiem - Związkiem Radzieckim.
Zaskoczeni dyktatorzy
Pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. był niespodzianką dla świata. Dotychczas bowiem Niemcy i ZSRR znajdowały się w zaciętym sporze, a do niedawna jeszcze prowadziły ze sobą zupełnie realną choć niewypowiedzianą wojnę w Hiszpanii. Jednak podpisany sierpniową nocą w Moskwie układ dawał obu dyktatorom czas na przygotowanie się do nieuniknionego starcia. Poza tym współpraca była korzystna dla obu stron.
Berlin regularnie otrzymywał z ZSRR duże ilości surowców i zboża. Jak podaje znany amerykański historyk Andrew Nagorski w swojej wydanej właśnie książce „1941. Rok, w którym Niemcy przegrały wojnę”, tylko w kwietniu 1941 Moskwa wysłała do Rzeszy 208 tys. ton zboża, 90 tys. ton ropy i ponad 6 tys. ton metali nieżelaznych.
Hitler wmówił sobie, że najszybszą drogą do pokonania Anglii jest zwrócenie się przeciw Związkowi Sowieckiemu
- Andrew Nagorski
Stalin uważał, że wzmacnianie Niemiec opłaca mu się na dłuższą metę, bo wszak im Rzesza dłużej krwawić będzie w walce z potęgami z Zachodu, tym lepiej dla Związku Sowieckiego. Trwającą właśnie wojnę Stalin widział bowiem tak jak poprzednią: Niemcy, Francja i Anglia osłabią się w zaciekłych kilkuletnich zmaganiach, a wtedy do akcji wkroczy ZSRR i bez trudu podbije kontynent.
Niestety, nowe wojny rzadko kiedy przebiegają tak jak poprzednie. Hitler błyskawicznie podbił latem 1940 r. Francję, co zupełnie zaskoczyło Stalina. Z kolei Hitlera zaskoczył zdecydowany opór Wielkiej Brytanii, która nie chciała zawrzeć pokoju i oddać Niemcom panowania na kontynencie. Po fiasku przygotowań do inwazji na Wyspy oraz klęsce w lotniczej bitwie o Anglię stało się jasne, że Wielkiej Brytanii nie uda się pokonać szybko i łatwo.
Jak pisze Nagorski, wtedy Hitler wmówił sobie, że najszybszą drogą do pokonania Anglii jest zwrócenie się przeciw Związkowi Sowieckiemu. Rozbicie tego molocha pozbawi bowiem Wielką Brytanię nadziei na ewentualną pomoc ze strony Moskwy, a rolnicze i gospodarcze zasoby ZSRR wzmocnią potencjał Niemiec. „Im szybciej Rosja zostanie pokonana, tym lepiej” - stwierdził Hitler.
Pójdzie łatwo
Führer był głęboko przekonany, że podbój Związku Sowieckiego nastąpi równie szybko, jak stało się to w przypadku Polski i Europy Zachodniej. „Przewidywał, że kampania potrwa nie więcej niż cztery miesiące, może trzy” - pisze badacz. Wielu niemieckich generałów utwierdzało Hitlera w przeświadczeniu, że wojna ta będzie kolejnym łatwym triumfem. Gen. Günter Blumentritt twierdził nawet, że do zwycięstwa wystarczy „czternaście dni ciężkich walk” (sic!). Skąd brał się ów optymizm?
Szereg wcześniejszych zwycięstw Hitlera przekonał wielu wątpiących, że - jak napisał później feldmarszałek Erich von Manstein - miał on „nieomylny instynkt”. Poza tym przeciwstawienie się mu było zbyt ryzykowne. Ogromne czystki Stalina, które doprowadziły do śmierci lub uwięzienia tak wielu czołowych oficerów Armii Czerwonej, a następnie jej słabe wyniki podczas wojny z Finlandią, tylko wzmocniły przekonanie Hitlera, że Rosja może zostać pokonana. Co najważniejsze, był to dla niego element wiary, że wyższa rasa aryjska podbije i skolonizuje Wschód - tłumaczy Nagorski.
Byli jednak i tacy, którzy zwracali uwagę na ogromny potencjał ludnościowy, gospodarczy i geograficzny Sowietów. Przestrzegali przed popełnieniem błędu Napoleona, którego Wielka Armia poniosła klęskę na rosyjskich bezkresach. Szef Urzędu Gospodarki Wojennej i Uzbrojenia przy Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu gen. Georg Thomas przygotowywał raporty wskazujące na niebezpieczeństwo związane z przerwaniem dostaw paliwa i surowców z ZSRR. Sekretarz w MSZ Ernst von Weizsäcker ostrzegał w memorandum, że szybkie zwycięstwo może okazać się niemożliwe. Samo zestawienie liczby ludności było wymowne: Niemcy miały 84 mln mieszkańców, a ZSRR 170 mln.
Wszystkie te głosy rozsądku Hitler ignorował lub ze złością odrzucał jako dowód defetyzmu i małej wiary. W grudniu 1940 r. wydał dyrektywę dotyczącą ataku na ZSRR. Miał on nosić kryptonim Operacja „Barbarossa” od XII-wiecznego cesarza niemieckiego, który poprowadził jedną z krucjat do Ziemi Świętej. Data ataku została wyznaczona na 15 maja 1941 r. (a więc ponad miesiąc wcześniej niż początek wyprawy Napoleona). Jednak los i tym razem pokrzyżował Hitlerowi plany.
Najpierw Kijów
Benito Mussolini, który pozazdrościł Führerowi zwycięstw, 28 października 1940 r. zaatakował Grecję. Jednak nieudolna armia włoska została odepchnięta przez Greków i Niemcy musieli jej udzielić pomocy. Przy okazji zaś najechały Jugosławię, która wcześniej odrzuciła sojusz z Berlinem. Kampania bałkańska opóźniła o miesiąc atak na Rosję, co miało swoje konsekwencje.
Operacja „Barbarossa” zaczęła się nad ranem 22 czerwca 1941 r. Natarcie prowadziły trzy Grupy Armii. GA „Północ” miała uderzyć przez państwa bałtyckie i zdobyć Leningrad. GA „Południe” miała uderzyć na Ukrainę i zająć Kijów. Wreszcie zadaniem najsilniejszej Grupy Armii - „Środek” było okrążenie i zdobycie Mińska, a potem kontynuowanie ataku w kierunku Moskwy.
Początkowo natarcie rozwijało się pomyślnie. Armia Czerwona została zaskoczona i ponosiła klęskę za klęską. Niemcy stosując taktykę zagonów pancernych zamykali duże zgrupowania sowieckie w wielkich kotłach, biorąc do niewoli setki tysięcy żołnierzy. Na początku września zamknięto okrążenie Leningradu. Jednostki Grupy Armii „Środek” doszły do Smoleńska i zdobyły go. Stamtąd otwierała się już prosta droga do Moskwy.
Armie Hitlera dotarły głęboko na terytorium Rosji, a jego generałowie wierzyli, że pod koniec lata mogą zająć Moskwę
Wtedy jednak Hitler nakazał Grupie przejście do obrony. Wbrew protestom generałów uznał, że ważniejsze jest zdobycie Leningradu na północy oraz Krymu i przemysłowego Donbasu na południu. Od końca sierpnia do końca września na Ukrainie odbyła się więc wielka okrążeniowa bitwa o Kijów, w której Niemcy wzięli do niewoli 665 tys. jeńców. Dopiero po jej zakończeniu 30 września Hitler wydał rozkaz rozpoczęcia Operacji „Tajfun”, czyli uderzenia na Moskwę. Dlaczego Führer podjął decyzję o zdobywaniu najpierw Ukrainy i Kijowa, a dopiero potem Moskwy?
- To jedno z najbardziej intrygujących pytań na temat tego okresu. Jego armie dotarły głęboko na terytorium Rosji, a jego generałowie wierzyli, że pod koniec lata mogą zająć Moskwę. Natomiast Hitler twierdził, że generałowie nie rozumieją ekonomicznego znaczenia Ukrainy, którą najpierw trzeba było zabezpieczyć. Opóźniając Operację „Tajfun” do 30 września, po tym jak jego żołnierze stoczyli kosztowną bitwę o Kijów, rozpoczął katastrofę. Do tego czasu jego żołnierze byli już wyczerpani i musieli stawić czoła coraz bardziej brutalnej pogodzie - najpierw padały deszcze, które zamieniły drogi Rosji w morza błota, a potem bardzo wczesna zima. Większość nie miała nawet zimowych mundurów - mówi Andrew Nagorski.
Na Moskwę!
Gen. Heinz Guderian z Grupy Armii „Środek” niezwłocznie uderzył na północny wschód w kierunku Orła, a potem Moskwy. W bitwie pod Wiaźmią i Briańskiem zamknięto kolejny kocioł, a którym do niewoli dostało się prawie 700 tys. jeńców. Doniesienia o zbliżających się Niemcach doprowadziły 16 października do wybuchu paniki w Moskwie. Ewakuowały się urzędy, instytucje i zakłady przemysłowe. Za nimi ucieczkę rozpoczęli zwykli mieszkańcy. Inni natomiast zaczęli rabować sklepy, a także atakować wyjeżdżających. Z mieszkań usuwano portrety Lenina i Stalina, wyrzucano też komunistyczną literaturę. W siedzibie NKWD na Łubiance palono dokumenty. Robotnicy w fabrykach odmawiali pracy. Większość moskwian była przekonana, że lada chwila Niemcy zajmą miasto. Te wstydliwe moskiewskie wydarzenia zostały potem starannie przemilczane przez sowiecką historiografię.
Jednak do zajęcia Moskwy Niemcom brakowało jeszcze trochę. 26 listopada oddziały Wehrmachtu zbliżyły się na odległość 30 km od miasta, a potem podeszły jeszcze bliżej. W pierwszych dniach grudnia niemieckie awangardy dotarły do miejscowości Chimka odległej od jej granic zaledwie o 8 km. Oficerowie mogli oglądać przez lornetki ruch uliczny w stolicy.
Zaskoczony rozwojem wypadków i zagubiony Stalin wahał się, czy opuścić Moskwę. Przygotowany był dla niego specjalny pociąg, czekały też cztery samoloty. Jak podaje Nagorski, wódz był spanikowany i powtarzał „Co mamy robić? Co mamy robić?”. 18 października pojechał na dworzec. Podszedł do czekającego pod parą pociągu i zamyślony zaczął chodzić wzdłuż peronu. Wreszcie podjął decyzję, odwrócił się i opuścił stację. Nazajutrz wprowadził w mieście stan wojenny i ściągnął oddziały NKWD, które przywróciły porządek. 7 listopada kazał przeprowadzić tradycyjną defiladę na Placu Czerwonym z okazji rocznicy wybuchu rewolucji.
Stalin przystąpił też do energicznego organizowania obrony. Na front rzucano wszystkie rezerwy, mobilizowano robotników, komsomolców i studentów. Już wcześniej sowiecki szpieg w Tokio Richard Sorge pozyskał informacje, że Japonia nie zaatakuje ZSRR. Stalin zdecydował się więc na przerzucenie około 400 tys. żołnierzy z Dalekiego Wschodu na zachód, a 250 tys. z nich przydzielił do obrony Moskwy. Były to wypoczęte i dobrze wyposażone dywizje syberyjskie.
Największa bitwa
Tymczasem sytuacja Niemców pogarszała się. Najpierw musieli zmagać się z jesiennym błotem, a potem nadeszła sroga rosyjska zima. Już w listopadzie temperatura spadła do minus 22 stopni, a potem jeszcze bardziej. Ogromna większość oddziałów nie miała zimowych mundurów, nie dostarczano ich też w odpowiedniej liczbie mimo nalegań dowódców. W temperaturze minus 30, minus 35, a czasami nawet minus 45 stopi przestawały działać pojazdy, broń i ludzie. Obrona stężała i blitzkrieg utknął.
Część badaczy uważa, że zdobycie Moskwy w grudniu 1941 r. mogło stać się momentem przełomowym i doprowadziłoby do upadku Sowietów
Tymczasem Hitler był przekonany, że Rosjanie są na krawędzi załamania i domagał się ostatecznego ataku. Dowódca Grupy Armii „Środek” gen. Fedor von Bock oświadczył wyraźnie, że bez posiłków nie jest w stanie zdobyć Moskwy. Niestety, rezerw nie było. 6 grudnia Rosjanie przeprowadzili wielką kontrofensywę. Zaatakowały cztery sowieckie fronty, od Starej Russy na północy aż po Orzeł na południu, które do 13 grudnia odrzuciły Niemców w niektórych miejscach o niemal 100 km. Szansa na zdobycie stolicy została stracona.
Część badaczy uważa, że zajęcie Moskwy w grudniu 1941 r. mogło stać się momentem przełomowym i doprowadziłoby do upadku sowieckiej władzy, a tym samym do przegrania wojny przez ZSRR. - Stalin już wcześniej przygotowywał się do wojny na wyniszczenie i kazał ewakuować na wschód wielu urzędników i wiele fabryk. Myślę więc, że reżim przetrwałby, ale w znacznie osłabionej formie. Upadek Moskwy spowodowałby jeszcze dłuższą wojnę, co oznaczałoby jeszcze więcej ofiar śmiertelnych i zniszczeń dla wszystkich - mówi Andrew Nagorski.
Zmagania wokół Moskwy toczyły się jeszcze długo. Sowieccy historycy uważają, że bitwa o miasto zakończyła się dopiero w kwietniu 1942 r., kiedy sowiecka kontrofensywa utknęła. Niemcy zostali odepchnięci i udało się odzyskać sporo terenu, ale Rosjanie nie byli jeszcze na tyle silni, by zupełnie pokonać Wehrmacht. Do tego droga była jeszcze bardzo daleka.
Według Andrew Nagorskiego bitwa o Moskwę była największym starciem II wojny światowej. - Bez wątpienia była to największa bitwa wojny i wszechczasów. Od 30 września 1941 r. do 20 kwietnia 1942 r. siedem milionów żołnierzy było zaangażowanych w różne jej etapy. Łączne straty obu stron wyniosły 2,5 miliona, z czego prawie 2 miliony były po stronie radzieckiej. Dla porównania: około połowę mniej żołnierzy brało udział w bitwie o Stalingrad, a łączne straty obu stron wyniosły tam nieco mniej niż milion. Ale Stalingrad zwykle przyciąga znacznie więcej uwagi, ponieważ był bardziej wyraźnym zwycięstwem strony sowieckiej, podczas gdy bitwa o Moskwę była prawie przegrana i pokazała, jak ogromne błędy Stalin popełnił na początku wojny - podsumowuje historyk, który w swoim dorobku ma również książkę poświęconą zmaganiom o Moskwę, zatytułowaną „Największa bitwa. Moskwa 1941-1942”.