Biją naszych po Brexicie? Nie dajmy się wkręcić [wideo]
Blisko szkoły w Hungtington ktoś rozrzucił ulotki: „Dość polskiego robactwa”. Polacy na Wyspach przekonują: - Reagowanie na to jest głupie!
- Ośmielili się bardziej po decyzji o Brexicie, tylko że to są chuligani, tacy jak u nas, którzy nawołują do bicia „obcych” - mówi o Brytyjczykach niechętnych imigrantom Kamila Kątną, która mieszka w Bristolu od pięciu lat. - To nie jest reakcja popularna. Moim zdaniem większość Brytyjczyków jest Polakom życzliwa. Takie postawy: rasistowskie, agresywne, też nie są pochwalane w mediach brytyjskich.
W pobliżu szkoły podstawowej w Huntingdon koło Cambridge ktoś rozrzucił ulotki z dwujęzycznymi hasłami - po angielsku: „Opuśćcie Wielką Brytanię” i „Dość polskiego robactwa”. Były też karteczki po polsku: „Wrócić do domu polskiego, szumowiny”.
Polski magazyn na Wyspach „Cooltura” informacji o mowie nienawiści nie eksponuje. To, że mieszkający w Cambridgeshire Polacy dostali w piątek, po ogłoszeniu wyniku referendum, kartki z wydrukowanym napisem: „Wychodzimy z Unii Europejskiej. Nie będzie więcej polskiego robactwa” - magazyn opublikował gdzieś z boku. Nie ma też wielu komentarzy ani ekspertów, ani Polaków, a policja podkreśliła, że śledztwo prowadzone jest pod kątem używania mowy nienawiści, za co grozi kara grzywny i do sześciu miesięcy więzienia.
- I bardzo dobrze, bo takie hasła to żadna nowość, zawsze były i będą wśród pewnych ludzi, ale w Wielkiej Brytanii się tego w mediach nie promuje - mówi Ion Ardelean z Rumunii, który pracuje pod Londynem i jest w związku z Polką. Przyjechał trzy lata temu i nie zamierza wyjeżdżać po decyzji Brytyjczyków o Brexicie. - Tu przeważają wypowiedzi, że ludzie żałują głosowania za wyjściem z UE. W telewizji pokazują tych, co chcą kolejnego referendum i pogubionych polityków, którzy nie wiedzą, co robić. Nie dajmy się wkręcić!
"Bezpośrednią odpowiedzialność za Brexit ponosi D. Tusk i powinien zniknąć z europejskiej polityki"
Nauczycielka w Gloucester - Kate Townshend napisała na swoim blogu, że polscy uczniowie zadają jej pytania: „Czy teraz będę musiał opuścić Wielką Brytanię”? Są też uczniowie, którzy obawiają się, że Brytyjczycy ich nie chcą, a co za tym idzie, martwią się o swoje bezpieczeństwo.
- Jestem mamą dwójki dzieci, dziś moja Ola występuje w Royal Albert Hall - mówi Anna Tyrowicz, która od 12 lat mieszka w Londynie. - Na szczęście moje dzieci nie spotkała żadna przykrość. Słyszę, że gazety czasem piszą o incydentach, ale w realnym życiu to naprawdę rzadkość. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedykolwiek wrócili do Polski. Kupiliśmy już tu mieszkanie na kredyt. Czuję się jak u siebie.
Dr Bartosz Rydliński, politolog z UKSW w Warszawie, podejrzewa jednak, że zarówno przejawy ksenofobicznych zachowań Brytyjczyków, jak i żalu z powodu decyzji o wyjściu z Unii, są prawdziwym obrazem tego, co dzieje się teraz w Wielkiej Brytanii.
- Myślę, że Brytyjczycy dopiero się obudzili i widzą, co się tak naprawdę stało - mówi. - Niektórzy myślą, że skoro naród się wypowiedział, to czas na odwet. Stąd te hasła wrogie wobec Polaków, którzy zabierają miejsca pracy i nie pasują do brytyjskiej kultury. Sam byłem świadkiem, jak w metrze w Londynie dwóch robotników polskich (lekko podchmielonych) zostało obraźliwie potraktowanych przez robotników angielskich. Powiedzieli Polakom, że skończą w swoim polskim grajdołku. To było jeszcze przed referendum o Brexicie.
Dr Rydliński obawia się jednak, że jeśli takie nastroje będą dominować, podzieli się cała Wielka Brytania. - Już Szkocja mówi o blokadzie Brexitu, a jeśli do tego dojdzie, Wielka Brytania może stracić Szkocję - dodaje.
Politolog dr Wojciech Peszyński z UMK przypomina, że dziś ludzie piszą to, co myślą z większą łatwością, nie zważając na konsekwencje. - Następuje szybka komunikacja w mediach społecznościowych, to proces nie do zatrzymania - tłumaczy. - Jednocześnie rodzi się zapotrzebowanie na nowych przywódców, i to nie tylko w Unii Europejskiej. Na polityków szczerych, nie zachowujących poprawności politycznej. Wystarczy spojrzeć, co mówi w Stanach Zjednoczonych Donald Trump czy Nigel Farage w Wielkiej Brytanii, który kanalizuje skrajne emocje. Nawiasem mówiąc, sam pozbawia się miejsca pracy w strukturach UE.
Zdaniem dr. Peszyńskiego coraz liczniej pojawiające się populistyczne hasła, mogą być wynikiem długiego spokoju w Europie. - Dawno już nie było wojny - mówi. - Ludzie przyzwyczaili się do dobrobytu i nie ma w nich refleksji, że nieodpowiedzialne zachowania mogą mieć nieodwracalne konsekwencje.