Białystok stolicą lekkoatletyki. Na miarę olimpijskiego medalu

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Adam Muśko

Białystok stolicą lekkoatletyki. Na miarę olimpijskiego medalu

Adam Muśko

Kończący się rok potwierdził, że lekkoatletyka jest dyscypliną, w której przedstawiciele białostockich klubów odnoszą największe sukcesy. Szóstka białostoczan znalazła się w kadrze na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro, a Wojciech Nowicki z Podlasia wywalczył pierwszy w historii olimpijski medal dla klubu ze stolicy województwa

Od wielu lat białostoccy lekkoatleci zdobywają medale na najważniejszych imprezach międzynarodowych. Przekłada się to na ranking na najlepszego sportowca w województwie, gdzie przedstawiciele tej dyscypliny są na czołowych lokatach. W podsumowaniu 2016 roku nie powinno być inaczej. Aż szóstka zawodników dwóch białostockich klubów wywalczyła awans do kadry narodowej na sierpniowe Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. W sezonie olimpijskim, gdy cały świat stara się przygotować jak najwyższą formę, jest to nie lada wyczyn.

Bezcenna wartość brązu

W Brazylii wystąpiło troje zawodników z Podlasia. Mało tego, skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko i młociarz Wojciech Nowicki jechali tam jako kandydaci do medali. Na podium stanął tylko lekkoatleta, który zajął trzecie miejsce. Jest to pierwszy w historii medal igrzysk olimpijskich zdobyty przez zawodnika klubu z Białegostoku.

Patrząc na ostatnie dwa sezony nie była to duża niespodzianka, bo 27-letni Nowicki był już brązowym medalistą mistrzostw świata (2015 rok, Pekin) i mistrzostw Europy (2016 rok, Amsterdam). Ale jak się przeanalizuje karierę tego sportowca, to wartość brązu z Rio jeszcze wzrasta. Wszak jest to zawodnik, który na poważnie rzut młotem zaczął trenować dopiero w wieku 18 lat. W czasie gdy do wąskiej specjalizacji wdrażane są małe dzieci, to ewenement świadczący o skali talentu.

Co ciekawe, wcześniej próbował swoich sił w sekcji piłkarskiej Jagiellonii, ale stwierdził, że nie pasuje do tego środowiska i dał sobie spokój z futbolem. Także współpraca ze starszą ledwie o cztery lata trenerką, byłą młociarką, Malwiną Sobierajską-Wojtulewicz na początku nie wzbudzała zachwytu w środowisku. Jak się jednak okazało to był strzał w dziesiątkę. Nowicki ma szansę być czołowym młociarzem świata jeszcze przez wiele sezonów. Sam o sobie mówi: - Z tego względu, że zacząłem późno uprawiać tę konkurencję jeszcze nie jestem wyeksploatowany. Poza tym w rzucie młotem jest wiele przykładów, że można osiągać dobre wyniki nawet w wieku 40 lat. Wszystko więc przede mną, aby tylko zdrowie dopisywało. Jeżeli w Rio nie udałoby się zrobić dobrego wyniku, to prawdopodobnie szukałbym pracy w swoim zawodzie - dodaje Nowicki. Z wykształcenia jest inżynierem automatyki i robotyki.

Natomiast po starcie Kamili Lićwinko w konkursie olimpijskim pozostaje niedosyt. Halowa mistrzyni świata (2014 rok, Sopot) i brązowa medalistka halowych mistrzostw świata (2016 rok, Portland) do Brazylii jechała z wielkimi nadziejami. Skoczkini, trenowana przez swego męża Michała, została sklasyfikowana dopiero na dziewiątym miejscu. I najbardziej martwi wynik, z jakim ukończyła te zawody. Zaledwie 193 cm to jeden z najgorszych rezultatów w ostatnich kilku sezonach 30-letniej zawodniczki.

- Zarówno dla Nowickiego, jak i Lićwinko były to pierwsze igrzyska w karierze - mówi Jan Zalewski, prezes klubu Podlasie Białystok. - Nowicki jest młodszym zawodnikiem i chyba jeszcze niejedne igrzyska przed nim. To pomogło mu zachować więcej luzu. Lićwinko jest starsza i być może nie będzie miała więcej szansy powalczyć w konkursie olimpijskim. To być może trochę ją sparaliżowało i miało wpływ na słabszy rezultat.

Jeszcze raz się potwierdziło, że skoczkini lepiej sobie radzi w hali niż na otwartym stadionie. Na pocieszenie dla Kamili Lićwinko pozostaje fakt, że złoto w Rio zdobyła 37-letnia Hiszpanka Ruth Beitia. A więc dla naszej skoczkini jeszcze nic straconego i igrzyska w 2020 roku w Tokio jak najbardziej są w jej zasięgu.

Z wielką przyjemnością śledziliśmy, jak w tym roku rozwijał się talent trzeciego tegorocznego olimpijczyka Podlasia - Damiana Czykiera. Płotkarz w sezonie olimpijskim sześć razy poprawiał rekord życiowy na 110 metrów. Wśród juniorów, czy jeszcze młodszych sportowców takie wyczyny nie dziwią, ale gdy ma się do czynienia z zawodnikiem ukształtowanym, na wysokim europejskim poziomie - to rzadkość. Nasz 24-latek, syn byłego piłkarza m.in. Jagiellonii i Legii Warszawa Dariusza i byłej koszykarki białostockiego Włókniarza i Polonii Warszawa Elżbiety Stankiewicz, zajął w Brazylii 14. miejsce.

- Damian to bardzo mądry chłopak. Umiejętnie prowadzony, ma przed sobą jeszcze wiele lat kariery z sukcesami - chwali Zalewski. - Kilka razy niewiele mu zabrakło, aby wywalczyć kwalifikację na dużą imprezę światową czy europejską. W końcu w tym roku wystartował w Rio, a także w mistrzostwach Europy w Amsterdamie.

O następców są spokojni

W białostockim klubie nie martwią się o przyszłość. Podlasie zawsze słynęło z dobrej pracy z młodzieżą. - Od kilkunastu lat wygrywamy w kraju w klasyfikacji sportu młodzieżowego, gdzie brane są pod uwagę wszystkie krajowe imprezy - wyjaśnia Zalewski. - I tutaj trzeba podkreślić pracę trenerów w najmłodszych grupach w różnych miejscowościach, nie tylko w Białymstoku. To oni wyszukują talenty, które później do nas trafiają. Często pozostają w cieniu, a ich praca jest bardzo ważna. O to, że te nasze gwiazdy będą miały następców można być spokojnym, bo ciągłość szkolenia jest zachowana. Mamy opracowany system, który od lat przynosi efekty. A podsumowując sezon - to jest to bezwzględnie najlepszy rok w historii klubu. Trójka olimpijczyków i brązowy medal Wojtka to wynik, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Trzeba zaznaczyć, że te nasze gwiazdy, to są wszystko wychowankowie Podlasia.

Niewielkie Bojary zaskoczyły

Podlasie to już uznany klub w kraju. Natomiast ewenementem w Polsce jest niewielki Uczniowski Klub Sportowy Bojary 19 Białystok. Trenerskie małżeństwo Hanna i Mieczysław Sutyńcowie wychowało tam wyjątkowo zdolną grupę sprinterek. Zawodniczki Bojar w 2012, 2013, 2015 i 2016 roku plasowały się na podium seniorskich mistrzostw Polski w sztafecie 4x100 metrów. Pierwszy medal tej imprezy zawodniczki wywalczyły jeszcze będąc juniorkami. I właśnie z tego niewielkiego klubu (tylko 55 trenujących) do kadry na Rio zakwalifikowały się trzy biegaczki. Klaudia Konopko i Katarzyna Sokólska kandydowały do udziału w sztafecie 4x100 metrów, a Martyna Dąbrowska do sztafety 4x400 metrów. Wystartować udało się tylko tej pierwszej. Polki zostały sklasyfikowane na siódmej pozycji.

- We dwójkę, z żoną, doszliśmy do tych sukcesów. W Polsce nigdy się nie wydarzyło, aby tak mały klub zakwalifikował na igrzyska aż trzy zawodniczki - twierdzi Mieczysław Sutyniec. - Klaudia Konopko nie była ani dnia na zgrupowaniu kadry, a osiągała takie wyniki, że wywalczyła miejsce na mistrzostwa Europy i igrzyska. Robiła tak duże postępy i w takim tempie, że sami nie mogliśmy uwierzyć. Sprawdziany pokazywały, że jest jedną z lepszych sprinterek w kraju. To najlepszy rok naszego klubu.

Zwierzyniec jakich mało

Wraz z sukcesami sportowymi rozwija się także baza dla lekkoatletów. W listopadzie zakończyła się modernizacja stadionu lekkoatletycznego na Zwierzyńcu. Obiekt ma teraz nowoczesną nawierzchnię, która uprawnia do przeprowadzenia ważnych zawodów.

I właśnie w przyszłym roku (21-23 lipca) odbędą się tam mistrzostwa Polski. Będzie to najważniejsza impreza w ponad 90-letniej historii stadionu.

Klaudia Konopko Bojary Białystok, 7. miejsce w sztafecie 4x100 m w Rio

Martyna Dąbrowska

Bojary, rezerwowa sztafety 4x400 m w Rio

Katarzyna Sokólska Bojary, rezerwowa sztafety 4x100 m w Rio

Adam Muśko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.