Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Białystok miał być miastem przyszłości

Białystok miał być miastem  przyszłości Fot. archiwum
Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Wracam do spaceru, który odbyłem z miłośnikami lokalnej historii w Noc Muzeów. Tematem był peerelowski Białystok, który zbudowano. Dziś w Albumie poprowadzę po PRL-wskich wizjach i pomysłach. Te były niesamowite.

Sięgnijmy jednak najpierw do międzywojennych początków. Pisałem już kiedyś o wizji przyszłego Białegostoku, którą opublikował poczytny białostocki tygodnik Prożektor w 1929 roku, nadając temu artykulikowi wymowny tytuł „Białystok w roku 2029 (quasi una fantasia)”. O otoczeniu Rynku Kościuszki pisano, że „tam gdzie kiedyś były stragany i jatki mięsne, gdzie harce wyprawiały szczury i koty dziś mamy najwspanialszą dzielnicę miasta”. Tam też wizjoner umiejscawiał „uniwersytet z językiem wykładowym esperanckim”.

Nie mniej fantastycznie widział dzielnicę białostockiej biedoty pisząc, że „tam gdzie kiedyś była najgorzej prezentująca się dzielnica miasta „Chanajki, dziś mamy stację samolotową”. Tuż obok „tam gdzie w ciemnych norach zamieszkiwały kiedyś córy wolnej miłości wznosi się gmach wspaniałego muzeum”. Zapowiadał też, że, znikną wykoślawione białostockie bruki i „auta starożytnej konstrukcji, a zastąpią je auta- samoloty”. Białystok będzie miał też zachwycające parki, a Białka zamiast toczyć swym korytem podejrzaną „ciecz, a właściwie nieczystości z pobliskich posesji”, będzie krystalicznym zdrojem i miejscem wypoczynku białostoczan.

Ale przecież to był jedynie żart. Kpina z oderwanych od realiów planów snutych w magistrackich kuluarach. Dopiero w latach 30. XX wieku zaczęto o mieście myśleć inaczej.

W 1936 roku w tygodniku Tempo pisano, że „ W ostatnich latach, po różnych niefortunnych próbach, ambicje Białegostoku poszły w kierunku realizacji marzeń miasta nowoczesnego. W słownictwie mieszkańców Białegostoku zjawiły się nowe, nieużywane dotąd wyrazy: urbanistyka, plantacje, kanalizacja. W krótkim czasie Białystok zmienił zewnętrzną szatę i w samym centrum stał się schludnem miastem, chociaż jeszcze nie na wskroś nowoczesnem, jeżeli wziąć pod uwagę, że wszędzie dorożki tłuką się po kocich łbach i wieczorem nie widać prawie barwnych neonów”.

Na fali dyskusji i zauważaniu zapóźnienia Białegostoku, w 1938 roku podjęto już całkiem poważne przymiarki do stworzenia całościowych planów nowoczesnego Białegostoku. Ich promotorem był prezydent Seweryn Nowakowski, zaś autorem późniejszy profesor Ignacy Tłoczek.

Po zakończeniu wojny, paradoksalnie, stworzyła się szansa na wybudowanie nowego miasta. Była to wielka pokusa dla projektantów, ale też i pożywka dla ideologów. Zburzone całkowicie centrum miasta stawiało wyzwanie. Powstawały projekty. Część z nich zrealizowano, innych nie. Dzisiejszy kształt Białegostoku to w dużej mierze kompromis pomiędzy możliwościami, potrzebami i wizjami.

W 1953 roku całkiem poważnie mówiono o Białymstoku, że będzie to „miasto przyszłości”. Ideologiczny sosik tego hasła odnajdujemy choćby w liście członkiń koła Ligi Kobiet przy białostockiej Parowozowni skierowanym do kobiet koreańskich w lipcu 1953 roku. Rozpoczynały go wezwaniem - „budujcie nowe piękne miasta, tak jak my budujemy Białystok”. Wspominały, że tylko w „oparciu o braterską pomoc Związku Radzieckiego i krajów demokracji ludowej” możliwe jest wznoszenie nowych miast.

Wizje przyszłego Białegostoku powstawały w latach 1950-1955 w ramach tak zwanego planu 6- letniego. Pod koniec jego realizacji pisano, że „nasze dotychczasowe osiągnięcia napawają nas dumą i radością. Rośnie, stając się coraz piękniejszym miastem - Białystok”. Jako główny sukces podawano budowę osiedla ZOR (Zjednoczenie Organizacji Robotniczych), którego budowę rozpoczęto jeszcze w 1949 roku pomiędzy ulicami Sienkiewicza, Lipową i projektowaną trasą W- Z, czyli dzisiejsza Aleją Piłsudskiego. Pisano, że „każdy nowy mieszkaniec otrzymuje mieszkanie wyposażone w wodociąg, kanalizację, elektryczność, a w większości w łazienkę”. Jako symbol nowoczesnego projektowania uznano, że nowe osiedle ma też „sklepy i warsztaty usługowe rzemieślnicze, żłobek, przedszkole, kawiarnię, zakład zbiorowego żywienia”. Chwalono się hotelem, gmachem TPPR - u, halą sportową, a nawet przedwojenną łaźnią miejską.

Ale największe zainteresowanie budziły plany. Co będzie dalej? Jak Białystok będzie wyglądał za 10 - 20 lat. Te wizje powstawały w Przedsiębiorstwie Projektowania Budownictwa Miejskiego. Kierownik pracowni urbanistycznej Miastoprojekt - Wschód, inżynier Henryk Majcher górnolotnie stwierdzał, że „głównym celem naszej pracy jest stworzenie takiego planu, który po zrealizowaniu odrobiłby zaniedbania okresu kapitalistycznego i stworzył miasto socjalistyczne”.

Ten socjalistyczny kształt w szczegółach przedstawiał się tak. Przy Rynku Kościuszki stał już gmach banku (obecnie PKO SA). Zapowiadano, że obok niego wybudowany zostanie „piękny gmach użyteczności publicznej”. Tak określano obecną siedzibę Kuratorium Oświaty. Planowano też wzniesienie w pobliżu gmachu Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. W ten sposób Rynek Kościuszki stałby się reprezentacyjnym miejscem władzy. W tym kształcie o odbudowie ratusza milczano i to ze względów ideologicznych jak też architektonicznych. Gmach prezydium musiał mieć odpowiednią perspektywę.

Plany sięgały też ulicy Lipowej wówczas Stalina. Pomiędzy ulicami Waryńskiego i Częstochowską miał stanąć „piękny Wiejski Dom Towarowy”. Przyszłej Alei Piłsudskiego w planach próbowano nadać charakter, którego nigdy później nie miała. Pisano, że „nowa arteria komunikacyjna, białostocka Trasa W-Z o szerokiej dwukierunkowej jezdni wysadzana drzewami, będzie osią życia miasta, obudowaną 5-kondygnacyjnymi blokami”. Planowano też, aby odpowiednio do szerokości Trasy W-Z wyglądała Białka. Aktualny jej wygląd nie pasował do ambitnych planów. Projektowano więc oczyszczenie rzeczki i jednoczesne „nasilenie jej większą masą wody”. Poszczególne dzielnice miasta „udostępni usprawniona komunikacja miejska, która będzie dysponowała wygodnymi trolejbusami i tramwajami”.

Jeden z projektantów Miastoprojektu - Wschód pracował nad ambitnym planem rozbudowy ogródka jordanowskiego przy ulicy Mickiewicza. Opowiadał, że „ponieważ ogródek jest mały, a frekwencja dzieci duża, ogródek zostanie rozbudowany do obszaru trzy razy większego niż dotychczas. Zostanie wybudowana obszerna nowoczesna świetlica, estrada do występów zespołów dziecięcych, boiska sportowe i ogród miczurinowski”. Któż pamięta dziś o Iwanie Miczurinie, którego pseudo teorie o genetyce roślin ponoć miały być interesujące dla dzieci chcących pobrykać w ogródku jordanowskim. Ale w tamtych latach takie „pomoce naukowe” powstawały wszędzie. W ogrodach miczurinowskich „realizowano idee politechnizacji nauczania i w których uczniowie pracując zapoznają się z doświadczeniami wielkich uczonych radzieckich - Miczurina i Łysenki”.

Ogrodu miczurinowskiego i estrady przy Mickiewicza nie ma, a o jakiej nowoczesnej świetlicy mówiono w 1953 roku, można przekonać się w trakcie spaceru w poszukiwaniu smaczków PRL-u. Większą ich ilość znajdziecie Państwo na arcyciekawej wystawie w Muzeum Historycznym przy Warszawskiej - zapraszam! A o kolejnych projektowych fantazjach opowiem za tydzień.

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.