Bezrobotny jedzie na rozmowę o pracę
- Urząd pracy skierował mnie na rozmowę kwalifikacyjną do Nowego - mówił jeden z Czytelników. - Mieszkam w Świeciu. Podróż to dla mnie kilkanaście złotych, których nie mam.
To nie jedyny tego typu głos. Ludzie z podobnymi problemami pojawiają się regularnie. Narzekają na to, że nie mogą rezygnować z oferty, nawet jeśli wiązałoby się to z uciążliwymi dojazdami. Urząd pracy zwraca jedynie koszty podróży osobom bezrobotnym odbywającym staż lub szkolenie oraz takim, które podjęły pracę w wyniku skierowania z urzędu.
- Planując podział funduszy, jakimi urząd dysponuje na dany rok kalendarzowy, koncentrujemy się głównie na zabezpieczeniu jak największych kwot na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu - mówi Karolina Kasica, pełniąca obowiązki dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Świeciu. - Nie zwracamy pieniędzy za dojazdy na rozmowy kwalifikacyjne.
Zgodnie z przepisami pośredniak może skierować bezrobotnego do pracy, jeżeli dojazd tam i z powrotem nie trwa dłużej niż trzy godziny dziennie. Osoba bezrobotna nie ma prawa do odmowy.
- Rozmawiałam z naszymi doradcami klienta. Rzeczywiście, zdarza się że osoby bezrobotne zgłaszają problem z dojazdem na spotkanie z pracodawcą, ale raczej sporadycznie - dodaje Kasica.
Okazuje się także, że pośredniak ma narzędzia, żeby zwracać pieniądze wydane na bilety na rozmowę kwalifikacyjną. W ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy znajduje się przepis, który mówi, że „starosta może zwrócić bezrobotnemu koszt przejazdu do pracodawcy i powrotu do miejsca zamieszkania w przypadku skierowania go do pracodawcy, który zgłosił ofertę pracy, jeżeli siedziba tego pracodawcy znajduje się poza miejscem zamieszkania bezrobotnego.”
- Problem dotyczy sporadycznych sytuacji. Wolimy kłaść nacisk na aktywne formy walki z bezrobociem - komentuje Kasica.