Bezpartyjni: Niech partie odpuszczą wybory samorządowe
- Niech partie zrezygnują z wystawiania własnych komitetów w wyborach. Niech mają takie same szanse, jak lokalne, niezależne inicjatywy - mówili we wtorek w Poznaniu działacze stowarzyszenia „Bezpartyjni”.
Prezesem wielkopolskiego oddziału "Bezpartyjnych" jest Tadeusz Czajka, wójt Tarnowa Podgórnego, który do niedawna należał do Platformy Obywatelskiej. Odszedł z niej właśnie z związku w powstaniem stowarzyszenia. Jak mówi, uznał, że partie mają zbyt duży wpływ na samorządy. I przyznaje, że ze stowarzyszeniem mogą być związani inni byli członkowie różnych partii.
„Bezpartyjni” zamierzają niebawem zbierać podpisy pod obywatelskim projektem zmiany kodeksu wyborczego. Projekt nazwali „Stop partiom w samorządach”.
- Chcemy równych zasad i konkurencyjności. Niech członkowie partii startują w wyborach samorządowych, ale nie pod partyjnym szyldem. Partie i ich logotypy są przecież promowane z publicznych pieniędzy, w czasie kampanii mają dostęp do swoich lokali, mają lepsze pozycję podczas losowania numerów list wyborczych - wyliczała Małgorzata Machalska, burmistrz Lubonia.
Czy „Bezpartyjni” sądzą, że Sejm złożony z partii politycznych zgodzi się na ograniczenie roli partii w wyborach samorządowych?
- Pesymizm rzeczywiście jest uzasadniony, ale gdyby 40 lat temu ktoś powiedział, że Polska będzie w UE i NATO, zostałby wyśmiany. Warto więc apelować do rozsądku polityków
- przekonuje Grzegorz Sapiński, prezydent Kalisza i były działacz PO. Również zaangażował się w „Bezpartyjnych”.
Stowarzyszenie działa w sześciu regionach - w zachodniej Polsce i na Podlasiu. Niebawem struktury mają powstać w województwie łódzkim. W Wielkopolsce w skład „Bezpartyjnych”, jak mówią działacze, weszło 61 osób. Sprzeciwiają się m.in. pomysłowi PiS, zgodnie z którym zniknąć miałaby wielokadencyjność wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast.
- Mieszkańcy wolą bezpartyjnych samorządowców, którzy nie muszą słuchać prezesów partii. A jeśli mają zastrzeżenia, to taki wójt czy prezydent po prostu nie zostanie wybrany na kolejną kadencję. Jeśli jednak ktoś chciałby ograniczyć kadencje w samorządzie, to niech zacznie od siebie, czyli od Sejmu i Senatu - przekonuje prezydent Sapiński.