Wszystkie serwisy informacyjne podają zatrważające informacje o koronawirusie. Wydaje się, że świat skoncentrowany jest wyłącznie na rozprzestrzenianiu się tej epidemii. Nic nowego w tej obawie przed chorobą, której nie potrafimy leczyć. Tak było zawsze, gdy epidemie na jakiś czas przejmowały stery historii.
W styczniu 1927 r. białostocka prasa informowała, że całą Polskę i Białystok „zalewa fala złośliwej grypy. Powtarza się rok 1919. W roku 1919 nazywano ją hiszpanką, która miała przebieg o wiele złośliwszy, często śmiertelny, czego nie można na szczęście powiedzieć o obecnej epidemii”. Nieco archaicznie brzmią wywody medyczne, gdy opisywano sam wirus. Zauważano, że tak jak w 1919 r., tak i w 1927 r. „wchodzi w grę ten sam bakcyl[…]. Do organizmu ludzkiego bakcyl ten dostaje się przez nos”. Wkrótce jednak wiadomości o łagodnym przebiegu epidemii przestały być prawdziwe. Oto białostocki tygodnik „Prożektor” informował, że „epidemia grypy […] zaczyna szaleć w Europie”. Podawano makabryczne informacje, że z powodu umieralności na grypę „w Paryżu brak już trumien”. Stan zagrożenia był tak duży, że grypą zajęła się nawet Liga Narodów. W Białymstoku apelowano do mieszkańców, aby przy pierwszych objawach choroby natychmiast udać się do lekarza. I tu zaczynał się problem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień