Awantura o parkingi bez szlabanów. Sypią się kary dla klientów, czy są zgodne z prawem?
- Czułem się tak, jakby ktoś zastawił na mnie pułapkę - skarży się Czytelnik. Płatne parkingi, które pojawiają się przed marketami, budzą sporo emocji. I nic dziwnego, klienci masowo płacą kary.
Na parkingi wjeżdżamy swobodnie, nie ma szlabanów. Pojawiły się za to tablice informujące o parkingu płatnym oraz parkometry. Zwykle pierwsza godzina jest bezpłatna, pod warunkiem, że za szybą auta zostawimy bilet, który trzeba wybrać z parkometru. Jeśli tego nie uczynimy, jest kara. Parkingowy robi zdjęcie i wystawia kwit na „opłatę dodatkową”. Kwoty - 90, a nawet 150 zł.
- Było ciemno, padał deszcz, nie zauważyłem tablicy. Po kilkunastu minutach wychodzę i zaskoczenie: jest mandat. Gdyby był szlaban, to wszystko byłoby jasne
- opowiada nasz Czytelnik.
Na Facebooku rozgorzała dyskusja klientów, którzy czują się pokrzywdzeni. Zastanawiają się, czy takie praktyki są zgodne z prawem.
„Mężczyzna zaparkował samochód obok mnie, wyszedł pobrać bilet. Do biletomatu była kolejka - 4 osoby. Pan parkingowy szybko przybiegł i zaczął robić zdjęcia. Zanim kierowca zdążył wrócić z biletem, miał wlepiony mandat" - opisuje przypadek na jednym z rzeszowskich parkingów internautka.
- Te parkingi są dozwolone i zgodne z obowiązującymi w naszym kraju przepisami prawnymi. Jednak sposób postępowania przez właścicieli niektórych z tych obiektów nie do końca jest zgodny z tymi przepisami - mówi nam Radomir Stasicki, Miejski Rzecznik Praw Konsumentów w Rzeszowie. - Zdarzają się sytuacje, które mogą spełniać znamiona doprowadzenia konsumenta do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, czyli zwyczajnego wyłudzenia. Dzieje się tak, gdy osoba obsługująca parking chce narzucić karę, zanim konsument pobierze bilecik. Takie sytuacje były do nas zgłaszane.
Radomir Stasicki ma także wątpliwości, czy wysokości kar są współmierne do wykroczenia.
- Trzeba zbadać, czy ta praktyka nie narusza zbiorowych interesów konsumentów. Jeżeli tak, jest podstawa, żeby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie - uważa rzecznik.
Karne opłaty na parkingach przed dyskontami. Czy są sposoby, by nie płacić?
90 zł a nawet 150 zł - takiej wysokości „opłaty dodatkowe„ mają płacić klienci dyskontów, którzy zaparkowali przed sklepem i nie zostawili w aucie biletu z parkometru. Czy można kary uniknąć?
Płatne parkingi bez szlabanów pojawiają się w Rzeszowie m.in. przed sklepami sieci Biedronka, Lidl, a także na stacji Cirlce K. Z naszą redakcją kontaktują się Czytelnicy, którzy czują się pokrzywdzeni i rozgoryczeni praktykami tych sieci. Także na Facebooku trwają dyskusje, jak tych opłat uniknąć, jak się odwołać. Okazuje się, że niektórym klientom anulowano opłatę, kiedy okazali paragon, że w tym czasie robili zakupy. Choć - zaznaczają uczestnicy forum - nie zawsze to działa.
- Konsument powinien złożyć reklamacje bezpośrednio do zarządcy parkingu, który widnieje na paragonie. Jeżeli ta reklamacja zostanie negatywnie rozpatrzona, wtedy zapraszam do rzecznika konsumentów lub innych instytucji konsumenckich właściwych dla miejsca zamieszkania ukaranej osoby
- radzi Radomir Stasicki, miejski rzecznik praw konsumenta w Rzeszowie.
Rzeszowski rzecznik praw konsumenta zwracał się o wyjaśnienie na temat stosowanych praktyk do sieci handlowych.
- Jeronimo Martens (właściciel sieci Biedronka - red.) po naszej interwencji określił swoje stanowisko tak, że jeżeli konsument został ukarany za brak biletu, ale dokonał zakupów w Biedronce i jest w stanie to potwierdzić przez paragon, to Jeronimo Martens, albo zarządca, który działa w jego imieniu, anuluje kary. Wysłaliśmy podobne pismo do sieci sklepów Lidl, jednak w dalszym ciągu czekamy na odpowiedź - mówi Radomir Stasicki.
Czasami tablice informujące o płatnym parkingu nie są widoczne dla kierowców i to jest - zdaniem rzecznika - kolejna podstawa do tego, aby ubiegać się o anulowanie kary.