Czterdzieści kilka lat przed Felicią, która była pierwszym modelem Skody po jej włączeniu do koncernu VW, produkowano w Czechosłowacji sportowe auto noszące to imię, a przed nim - także sportową Skodę S 450.
W wydaniu z szóstego stycznia 1959 roku zakładowa gazeta fabryki w Mlada Boleslav informowała: „Nasz nowy typ samochodu osobowego otrzymał także nową nazwę. Będzie się nazywał Skoda Octavia”. Nowy? Nie bardzo.
Z zewnątrz Octavia różniła się od Skody S 440 nazywanej Spartakiem i produkowanej od roku 1955 tylko innym wlotem powietrza i reflektorami o minimalnie większej średnicy. Ważniejszą modyfikacją było zastąpienie przedniego zawieszenia z poprzecznym resorem piórowym, wywodzącego się sprzed wojny rozwiązaniem nowocześniejszym, z podwójnymi wahaczami, sprężynami śrubowymi, amortyzatorami teleskopowymi oraz stabilizatorem. Zachowano starą, jeszcze z lat trzydziestych konstrukcję ramową, z grubą rurą nośną, do której z tyłu mocowano mechanizm różnicowy oraz poprzeczny resor piórowy i resztę archaicznego zawieszenia znanego jako oś łamana, a z przodu silnik ze skrzynią biegów. Jednostka napędowa o pojemności 1.1 litra pozostała taka sama jak w Skodzie S 440. Żeliwny blok zastąpiono wprawdzie aluminiowym, ale reszta niemal nie różniła się od silnika Skody Popular 1100 OHV z roku 1938.
Wraz z wprowadzeniem nowej nazwy uległy zmianie oznaczenia poszczególnych wariantów: podstawowy, 40-konny stał się po prostu Octavią, a Skodę S 445 zastąpiła Octavia Super. Z czasem pojawiły się dwie kolejne wersje: Octavia TS (Touring Sport) z silnikiem 50-konnym i Octavia 1200 TS z silnikiem 1.2 litra o mocy 55 KM. Była jeszcze jedna nowość: Skodę S 450 (zgodnie z przedwojenną jeszcze firmową tradycją pierwsza cyfra oznaczała liczbę cylindrów, a pozostałe dwie moc silnika w koniach mechanicznych) zastąpiła Felicia.
***
Felicia? Wszyscy przecież pamiętamy, że tak nazywał się pierwszy model Skody po jej włączeniu do koncernu VW, produkowany w latach 1994-2001! To prawda, ale czterdzieści kilka lat wcześniej była inna Felicia, a przed nią - „czterysta pięćdziesiątka”. Obie u nas prawie nieznane, bo w odróżnieniu od modeli S 440 i Octavia, które sprowadzano do Polski w latach 50. i 60., niemal w stu procentach trafiały do państw tzw. drugiego obszaru płatniczego.
***
Trzy lata wcześniej, 13 marca 1956 roku, kierownictwo filii Skody w Kvasinach dowiedziało się, że podległa mu załoga ma przygotować na bazie modelu S 440 prototyp sportowego auta ze składanym brezentowym dachem. Miał być zaprezentowany na Wystawie Przemysłu Czechosłowackiego w Brnie na początku września. Czasu było niewiele, ale konstruktorzy i specjaliści od prac blacharskich z zakładu, który przed upaństwowieniem produkował nadwozia samochodów marki Jawa, wykonali zadanie.
Prototyp był sensacją wystawy w Brnie, potem oglądano go z uwagą w kilku europejskich salonach samochodowych. Choć rodzinne podobieństwo ze Spartakiem było oczywiste, to owalny wlot powietrza do chłodnicy, nazywany potem „Żarłokiem” oraz panoramiczna, mocno wygięta szyba przednia robiły świetne wrażenie.
Efektownie prezentował się też składany dach z czarnej tkaniny, a długi bagażnik optycznie wysmuklał auto. Dzięki zastosowaniu dwóch gaźników i zwiększonemu stopniowi sprężania moc silnika wzrosła do 50 KM. W kabinie były tylko dwa fotele i symboliczna ławeczka z tyłu, na której od biedy mogło jechać dwoje małych dzieci; taki układ określano wówczas jako 2 + 2.
Co ciekawe, na tej samej wystawie zakłady Karosa z miasta Vysoke Myto (upaństwowiona słynna firma karoseryjna Sodomka) pokazały swoją, konkurencyjną wersję Skody S 440 w wersji roadster, z leciutkim nadwoziem z laminatu. Nie przypadła ona jednak do gustu decydentom. Do produkcji miało trafić auto wzorowane na prototypie z Kvasin.
W gospodarce centralnie kierowanej droga od pomysłu do przemysłu była z reguły długa. Pierwsze seryjne egzemplarze S 450 opuściły fabrykę dopiero wiosną 1958 roku, ale i tak wyszło na jaw, że są niedopracowane. Otwarte nadwozie okazało się niedostatecznie sztywne i część załogi zamiast produkcją, zajmowała się montażem wzmocnień w gotowych już autach. Czarny brezent na składanym dachu błyskawicznie płowiał, więc w pośpiechu przygotowano alternatywę w postaci hardtopu, czyli sztywnego dachu z laminatu, który można było zdejmować. Do czasu, gdy Skoda S 450 stała się Felicią wyprodukowano 1010 egzemplarzy, niemal wyłącznie na eksport. Auto spodobało się: w RFN zdobyło w swojej kategorii I miejsce pod względem elegancji i właściwości jezdnych, a w USA na jego tle pozowała fotoreporterom Miss America.
***
Felicia z roku 1959 otrzymała to samo, co Octavia, nowe zawieszenie przednich kół i zmodernizowaną tablicę przyrządów wraz z kierownicą. Nieco poprawiono też zawieszenie tylne, ale to nie wystarczyło, by usunąć wrodzone wady stosowanej w Skodach osi łamanej. Konstrukcja ta sprawiała, że na szybko pokonywanych zakrętach zewnętrzne koło podwijało się pod samochód, a tył podnosił się do góry, odciążając także koło wewnętrzne. Felicia była więc raczej autem do zadawania szyku, niż do sportu. Potwierdzeniem tego było np. spektakularne „dachowanie” jednej z czechosłowackich załóg podczas próby zręcznościowej rozpoczynającej Rajd Polski w roku - bodaj - 1963. Ale w tamtych czasach wymagania wobec samochodów, zwłaszcza niezbyt drogich, były zupełnie inne niż dziś. Podobnie jak w Octavii i Felicii zachowywała się oś tylna w niezmiernie wówczas popularnym Volkswagenie zwanym Garbusem. Łamaną oś miały nawet dwie generacje notowanych znacznie wyżej Mercedesów z lat 1953-68!
***
Felicia spełniła pokładane w niej nadzieje i była solidną dostarczycielką dewiz dla socjalistycznej Czechosłowacji. Zagraniczne zamówienia przewyższały możliwości produkcyjne zakładu w Kvasinach. Na drogach Czechosłowacji to auto było rzadkością. Tym bardziej u nas.
Co najmniej jedna Felicia trafiła jednak do PRL, być może jako eksponat Międzynarodowych Targów Poznańskich. Dowodem są filmy z początku lat 60. W „Gangsterach i filantropach” za jej kierownicą zasiadał Wiesław Michnikowski i grająca jego córkę Magda Celówna. W kryminale „Zbrodniarz i dziewczyna” Felicią - prawdopodobnie tą samą - jeździła Ewa Krzyżewska z grającym dzielnego oficera MO Zbigniewem Cybulskim.