Aresztowanych trzymano w kamienicach Kocmania. To były kresy Kresów

Czytaj dalej
Dariusz Chajewski

Aresztowanych trzymano w kamienicach Kocmania. To były kresy Kresów

Dariusz Chajewski

Pielęgnowali polskość, w godzinach próby okazywali się najwierniejszymi i gotowymi do poświęceń patriotami. Tymczasem niektórym Bukowińczykom nawet dziś odmawia się uprawnień kombatanckich. Sądy argumentują swoje decyzje tym, że starający się nie byli wówczas obywatelami Polski...

Wilhelm Skibiński z Zielonej Góry kilkakrotnie pytał "GL" dlaczego w naszym kresowym cyklu nie ma ani słowa o Bukowinie. I nie przekonała Czytelnika argumentacja o granicach II Rzeczpospolitej, w której granicach tej krainy nie było.
Dlaczego zatem Bukowina w naszym cyklu znaleźć się powinna?

- Przede wszystkim ze względu na podobne, dramatyczne losy ludzi tam mieszkających i na to, co zdarzyło się we wrześniu 1939 roku oraz konsekwencje tych wydarzeń - opowiada Skibiński. - Przez trzy ówczesne polsko - rumuńskie przejścia graniczne w Śniatyniu, Kutach i słynnych Zaleszczykach przeszło 200 tys. naszych obywateli, w tym 150 tys. wojskowych. Pomyślcie o ile ofiar byłoby więcej w Katyniu, czy Miednoje, gdyby nie pomoc Polaków mieszkających w Rumunii, na Bukowinie właśnie...

Już 1 września 1939 roku Polacy z Bukowiny zaczęli zgłaszać się do konsulatu w Czerniowcach, aby wstąpić do polskiej armii. Usłyszeli odpowiedź, że Polska jest na tyle przygotowana do wojny, że ich pomoc nie jest potrzebna. O tym na ile to były przechwałki przekonali się już kilkanaście dni później, gdy zaczął przez Bukowinę płynąć coraz szerszy strumień uchodźców.

Gdyby nie Bukowina...

Przez bukowińskie przejścia przejechało na zachód złoto polskich banków, tłum polskich uchodźców, nasz rząd.

"Witając z Bukowiny"
Archiwum Kartka pocztowa z 1938 r. z widokiem na Suczawę

W Czerniowcach także odbyło się ostatnie posiedzenie rządu polskiego.

- We wszystkich miejscowościach zorganizowano punkty pomocy materialnej i informacyjne - dodaje Skibiński. - Karmiono uchodźców, ubierano, wyrabiano dokumenty. Oficerowie przebierali się w cywilne ubrania, gdyż musieli się ukrywać. Przedstawicieli polskich władz Rumuni internowani, ale licznym, chociażby marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu, udało się uciec i wrócić do Polski.

W Czerniowcach, w jednym z pensjonatów, zamieszkała marszałkowa Piłsudska z córkami. W Czerniowcach także odbyło się ostatnie posiedzenie rządu polskiego.

Ponieważ na Bukowicnie specjalnością Polaków było rzemiosła właśnie rzemieślnicy najbardziej włączyli się w pomoc. Najwięcej pracy mieli szewcy, krawcy, piekarze, rzeźnicy, mechanicy i fryzjerzy. Uchodźcom pomagali harcerze. Zorganizowano cały system legalnej i mniej legalnej pomocy, tysiące ludzi przerzucano na Zachód i to oni stali się filarem tworzącej się we Francji armii.

Aresztowanych trzymano w kamienicach Kocmania.

Za to wszystko Bukowińczycy zapłacili wysoką cenę. Kiedy w czerwcu 1940 roku na Bukowinę wkroczyli sowieci zaczęły się regularne łapanki na ulicach, zwłaszcza przed kościołami. Słynne było ostrzeżenie "Nadjeżdża czarne auto". Najbardziej zagrożeni byli przedstawiciele inteligencji, księża, właściciele ziemscy i rzemieślnicy. Do więzień trafiali licealiści i harcerze, członkowie licznych polonijnych organizacji społecznych i religijnych. Aresztowanych trzymano w kamienicach Kocmania.

"Witając z Bukowiny"
Panorama Czerniowic

Relacje ofiar tych czystek są wstrząsające - było wszystko: poniżanie, bicie, tortury i śmierć. Setki, tysiące tragicznych historii jak chociażby Władysława Berezowskiego, który ukrywał sztandar rzemieślników z Czerniowiec. Został aresztowany i zesłany na Sybir, gdzie zmarł w 1943 roku. Nawiasem mówiąc wielu Polaków z Bukowiny z łagrów przyjechało do Polski dopiero w 1956 roku.

Po rocznej okupacji wojska radzieckie wycofały się z Bukowiny, która wróciła do Rumunii. Uchodźców było jednak coraz więcej. Władze starają się ich wyłapać i zgodnie z umowami międzynarodowymi odstawić do kraju, z którego uciekli. Tych Niemcy i Sowieci z reguły rozstrzeliwali. Rumuni wiedząc o tym starali się przetrzymywać ich w specjalnych obozach, a Polacy z Bukowiny usiłowali zorganizować dla nich pomoc i dalszą ucieczkę na Zachód, do polskiego wojska.

To ona podpowiadała, kiedy najlepiej przedostać się na drugi brzeg rzeki

Bukowińczycy przeprowadzają kurierów, ryzykują wolność i życie.
"Nad samym brzegiem Czeremoszu mieszkała uboga Ukrainka Anycia. Trudniła się przemytem. Wiedziała, gdzie w rzece jest płytka woda i kiedy straż graniczna przechodzi obok jej chaty. W ten sposób ułatwiała przemycanie do Polski rozmaitych towarów. Ojciec często z nią rozmawiał. To ona podpowiadała, kiedy najlepiej przedostać się na drugi brzeg rzeki..." - wspomina Anna Danielewicz.

"Witając z Bukowiny"
"Witając z Bukowiny"

A za Kazimierza Wielkiego...

A tak na marginesie. Niektórym z tych bohaterów nawet dziś odmawia się uprawnień kombatanckich. Sądy argumentują swoje decyzje tym, że starający się nie byli wówczas obywatelami Polski...

Jednak w swych dziejach Bukowina kilkakrotnie znajdowała się w granicach Polski, a Polacy tutaj byli od wieków, czego śladów jest wiele, a w połowie wieku XIV Kazimierz Wielki zajął Ruś Halicką i zbudował zamki, które miały chronić rubieże Polski przed tatarskimi czambułami. Tak powstał chociażby zamek Cecyna, którego ruiny dziś górują nad Czerniowcami. Tutaj, w bukowińskich lasach, pod koniec XV wieku wraz z królem Janem Olbrachtem "wyginęła szlachta".

Polacy pragnęli poczuć się wolnymi w tolerancyjnym państwie austriackim.

Ostatni raz Polacy panowali tutaj za Jana III Sobieskiego i wówczas powstała silna grupa polonofilskich bojarów, którzy posiadali także majątki w Polsce. Nawiasem mówiąc to właśnie w Czerniowcach hetman Sobieski dowiedział się, że został wybrany królem Polski. Tutaj już od wieku XVIII ciągnęli polscy osadnicy, a proces ten nasilił się podczas zaborów, gdy zmierzali do Bukowiny Polacy, którzy pragnęli poczuć się niemal wolnymi w wielonarodowym, tolerancyjnym państwie austriackim.

Przybywali rodacy prześladowani w innych zaborach za swoją niepodległościową, patriotyczną postawę. Pewnie dlatego tutaj polskość była tak bardzo pielęgnowana. Przybywała tutaj polska inteligencja, a z Bochni, Kałusza, Wieliczki sprowadzono polskich górników, przybywali rolnicy, zazwyczaj zbiegli z Galicji i robotnicy. Sporą grupę stanowili także górale czadeccy. Cesarz starał się ożywić tę gospodarczo zacofaną krainę... Zwarte grupy i osady tworzyli od początku XIX wieku górale pochodzący pierwotnie z północnego Beskidu Śląskiego oraz z Żywiecczyzny. Przywędrowali z okręgu czadeckiego położonego na Słowacczyźnie.

"Witając z Bukowiny"
"Witając z Bukowiny"

Stolicę północnej jej części stanowiły znane nam już Czerniowce nad Prutem. Pierwsza wzmianka pochodzi z początku XV wieku, gdy wojewoda mołdawski zawarł umowę handlową z lwowskimi kupcami. Na południu najważniejsza była Suczawa.

Do 1939 roku na Bukowinie działało 25 polskich szkół.

Mogli żyć długo i szczęśliwie

Do 1945 roku mieszkali tutaj Ukraińcy, Rumuni, Żydzi, Niemcy, Węgrzy, Słowacy, a także około 50 tys. Polaków. Nawiasem mówiąc ta mieszanina nacji była tutaj jak najbardziej tolerowana, a przed II wojną światową w Czerniowcach funkcjonowało pięć konsulatów - polski, niemiecki, francuski, holenderski i szwedzki. Do 1939 roku na Bukowinie działało 25 polskich szkół, prywatne gimnazjum, dwie polskie, miejskie biblioteki, dziesięć tzw. domów polskich i 42 czytelnie. Domy polskie zorganizowano w Waszkowcach, Storożyńcu, Baniłowie, Ickanach, Pajanie Mikuli, Suczawie, Pleszy, Kocmaniu, Sadygórze.

Ze względu właśnie na to wielonarodowościowe otoczenie Polacy starali się zrzeszać. Stąd w Czerniowcach powstało Stowarzyszenie Bratniej Pomocy, a w 1876 Towarzystwo Akademików Polskich "Ognisko". Od 1892 działa Sokół Bukowiński, którego hasło brzmiało "Za Ciebie Polsko, za Twoją sławę". Był chór mieszany "Lutnia" i kluby sportowe "Polonia", "Wisła" i "Wawel". W 1883 roku ukazał się pierwszy numer "Polskiej Gazety"...

Koniec życiu polonijnemu przyniósł rok 1940, gdy sowieci zamknęli i odebrali bukowińskiej polonii domy polskie, szkoły, a działaczy wywieźli na Sybir...

Wilhelm Skibiński mieszkał na Bukowinie do 1945 roku, do 12 roku życia. Jego rodzinną miejscowością były Stanowce.

Niby wieś, ale z sądem, kościołem, cerkwią, bożnicą...

- Rodzice podobnie jak inni Polacy z Bukowiny zdecydowali się wyjechać po pierwsze ze strachu przed władzą radziecka, która tak bardzo zdążyła im się dać we znaki, po drugie zabójczy był ukraiński nacjonalizm - opowiada pan Wilhelm. - W sumie wyjechało do Polski ponad 40 tys. osób, najwięcej właśnie w Lubuskie. Drągowina, Brzeźnica, Stanów to wsie bukowińskie. I trochę polemizuję z określeniem dla części uchodźców "górale czadeccy", bo moim zdaniem to górale bukowińscy.
Stanowce były długą wsią, ciągnęły się na jakieś 7 km. Niby wieś, ale z sądem, kościołem, cerkwią, bożnicą...

"Witając z Bukowiny"
Czerniowce nad Prutem

najbardziej tragiczne były lata 1942 - 1943, gdy szaleli ukraińscy nacjonaliści

- Cechą charakterystyczna było to, że do czasu wybuchu narodowosocjalistycznych ciągot najlepiej dogadywaliśmy się tam z Niemcami - dodaje Skibiński. - Właśnie Niemcy opanowali naukę, oświatę i prawo. Z kolei domeną Polaków było rzemiosło. Na przykład mój ojciec był kowalem. Z kolei dziadek leśniczym i to właśnie za jego sprawą trafiliśmy na Bukowinę. Ściągnął go tutaj z okolic Stanisławowa hrabia Dzieduszycki.

Co pamięta najlepiej pan Wilhelm. Święta niezwykle uroczyście obchodzone w polskiej tradycji. I to, gdy każdy z chłopców chciał koniecznie pociągnąć za sznury dzwonów...

- A najbardziej tragiczne były lata 1942 - 1943, gdy szaleli ukraińscy nacjonaliści - dodaje. - Trzeba było uciekać, spać po stodołach...

Dziś północna Ukraina z Czerniowcami należy do Ukrainy, południowa, z Suczawą, do Rumunii. Pozostało tam około 5 tys. Polaków, z których jeśli nie wszyscy, to prawie wszyscy żałują, że nie wybrali się do Polski. Jedni zostawali tutaj, gdyż nie czuli się na siłach, inni czekali na bliskich siedzących w więzieniach, wywiezionych na Sybir lub do Donbasu lub wcielonych do armii...

Nie starzeje się. Wręcz można być pewnym, że po kolejnych klęskach odrodzi swoje piękno.

Wilhelm Skibiński na Bukowinę jeździ, gdy tylko może. I nieustannie zachwyca się pięknem tamtych okolic. I Polakami, którzy zdecydowali się tam zostać, ich desperackimi próbami, aby mimo wszystkich przeciwnościom losu nadal być Polakami. A historie wielu z nich spisał w książce "Losy Polaków z Bukowiny". We wstępie do niej pisze tak: "Bukowinę cechuje romantyczne piękno i niewysłowione bogactwo krajobrazu.(...) Uwodzicielska - jak czarnooka Cyganka - kraina ta ma dozgonnych wielbicieli. Nie starzeje się. Wręcz można być pewnym, że po kolejnych klęskach odrodzi swoje piękno. W czym ukrywa swój czar? Co tak dogłębnie bodaj każdego zniewala?

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.