Ania Broda śpiewa i gra na cymbałach wileńskich, a towarzyszą jej gitara i trąbka
- Przyjechałam chyba do najcieplejszego miejsca w Polsce - śmiała się Anna Broda przed występem w podziemiach kościoła.
Może najcieplej tam nie było, ale już po chwili atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca.
Bo Anna Broda, której anielski głos robi niesamowite wrażenie, na dodatek gra na cymbałach wileńskich, a towarzyszą jej na gitarze Marek Pruchniewicz i Antoni Gralak na trąbce. Biorą na warsztat poetyckie i ludowe teksty i robią z nich muzyczne cudo, takich transowych klimatów próżno szukać gdzie indziej. Można się po prostu zatracić i zapomnieć! Muzycznie jest to tak piękne, że chciałoby się słuchać bez końca, a słuchacze koncertu w podziemiach siedzieli jak zahipnotyzowani. Wokalistka zdradziła, że inspiruje ją zwłaszcza kultura ludowa jej rodzinnych stron - Warmii i Mazur i próbuje ocalić od zapomnienia przyśpiewki, pieśni i toasty, wlewając w nie nową energię. I to wychodzi. Rodzi się zupełnie nowa jakość, pomieszanie stylów, gatunków i nastrojów, ale wszystko to ma sens i tworzy świetną aurę.
Każdy z nas może wesprzeć Annę Brodę. Do 20 maja na portalu polakpotrafi.pl trwa akcja crowdfundingowa, która ma przynieść pieniądze na wydanie nowego krążka pt. „Thousand Lakes”, z muzyką tradycyjną Warmii i Mazur. Jeśli wpłacicie cokolwiek, dostaniecie prezent. Tylko od was zależy, jaki on będzie, bo możliwości jest co najmniej kilka...
- To był z naszej strony pewien eksperyment, zaproszenie takiego zespołu - zdradził na koniec dyrektor ChCK Radosław Krajewicz. - A muzykom należą się podwójne brawa, bo każdy z nich jechał do nas z innego końca Polski.
Nie mamy nic przeciwko takim eksperymentom. Są nawet pożądane...