Amelko, wszyscy myślami są z Tobą!

Czytaj dalej
Fot. www.facebook.com/pomocdlaoliiamelki
Anna Stasiewicz-Mąka

Amelko, wszyscy myślami są z Tobą!

Anna Stasiewicz-Mąka

To miał być zwykły niedzielny poranek. Niespieszny, w sam raz na zjedzenie śniadania lub pójście do kościoła. Jednak tego dnia życie Adamowiczów legło w gruzach.

Informację o wybuchu na spokojnym osiedlu domków jednorodzinnych w Bydgoszczy podały 9 października wszystkie, zarówno lokalne, jak i ogólnopolskie media.

Krótko po godz. 8 mieszkańców Czyżkówka obudził potężny huk. Okazało się, że runął budynek, w którym na piętrze mieszkała 3-osobowa rodzina państwa Adamowiczów: małżeństwo Ola i Daniel oraz ich 7-letnia córka Amelka.

Początkowo media podają, że doszło do wybuchu butli z gazem. Ale mimo że mury runęły, butla została praktycznie nienaruszona. Wszystko wskazuje więc, że mogło dojść do rozszczelnienia instalacji gazowej. Na miejscu szybko zjawia się straż pożarna. Spod gruzów udaje się wydobyć całą trójkę. Wszyscy są poparzeni, trafiają do szpitali.

Lekarze walczą przede wszystkim o życie Amelki i jej taty Daniela. Dziewczynka ma poparzone 70 procent ciała, początkowo istnieje również obawa, że może stracić wzrok. Niestety, od początku w najgorszym stanie jest Daniel Adamowicz. Jego ciało jest poparzone aż w 90 procentach. Stan lekarze oceniają jako krytyczny.

Już kilka dni po tragedii przyjaciele i znajomi rodziny zaczynają organizować pomoc dla rodziny Adamowiczów. Na portalu społecznościowym powstaje nawet specjalny profil „Pomoc dla Amelki, Oli i Daniela”.

Do całej tragicznej historii niezwykły fragment dopisuje też historia Tosi, psiaka małej Amelki, przygarniętego z bydgoskiego schroniska.

- Jak zobaczyliśmy to, co zostało z domu, byliśmy pewni, że Tosia niestety zginęła - opowiada nam Kamila Złakowska, przyjaciółka rodziny.

- Jednak po kilku dniach od tragedii dziadek dziewczynki przeszukując gruzowisko w poszukiwaniu osobistych rzeczy rodziny, usłyszał skamlenie. To była Tosia! Oprócz niewielkich poparzeń na pyszczku, nie odniosła żadnych poważniejszych obrażeń. To niesamowite! - dodaje pani Kamila. - Amelka już wie, że jej ukochana Tosia ocalała. Nawet Danielowi poprawiły się parametry, kiedy usłyszał wiadomość.

Niestety, 19 października dociera do nas smutna wiadomość. Umiera pan Daniel. Obrażenia okazują się zbyt poważne. Miał 33 lata. Lubił polskie seriale, długie spacery z rodziną i zespół Dżem. Dom przy Byszewskiej zbudował razem z teściem...

Znajomi Adamowiczów, mimo ogromnego ciosu po śmierci Daniela, postanowili, że dalej będą pomagać. A ta, kiedy Ola i Amelka zostały same, będzie potrzebna jeszcze bardziej. Straciły przecież wszystko!

Gorących serc na szczęście nie brakuje

Kamila Złakowska opowiada nam, że zainteresowanie i chęć wsparcia zaskoczyła nawet samych organizatorów akcji.

- Niemal codziennie odbieram telefony z pytaniami, jak można pomóc - mówi.

A pomoc, również finansowa, będzie potrzebna pani Oli i Amelce jeszcze bardzo długo. Dziewczynka przeszła już kilka operacji przeszczepu skóry. Próbuje też chodzić, mimo że sprawia jej to ogromny ból. Lekarze mówią, że jeśli jej leczenie będzie przebiegało pomyślnie, jest szansa, że Amelka zostanie wypisana do domu na święta Bożego Narodzenia, a może nawet wcześniej.

Uczniowie i nauczyciele pamiętają o Amelce

- Żywa, ruchliwa, uśmiechnięta - tak z kolei mówi o Amelce Grażyna Lewandowska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 16, do którego chodzi dziewczynka.

Na swoją koleżankę czeka cała 2 b. W internecie zamieścili zdjęcie z napisem „Amelko, czekamy na ciebie”. Nagrali też film z pozdrowieniami.

- Jak Amelia go zobaczyła, wzruszyła się bardzo - opowiada Grażyna Lewandowska. - „Proszę pani, a ja dziś sama poszłam do toalety” - pochwaliła się w rozmowie ze swoją wychowawczynią dziewczynka - dodaje wzruszona dyrektorka szkoły.

Uczniów ZS nr 16 nie trzeba było namawiać, by pomogli. Sami wpadli na pomysł, że ich rodzice upieką ciasta. - Z ich sprzedaży udało się uzbierać 4 tysiące złotych, które wpłaciliśmy na konto - dodaje dyrektorka.

W czwartek, 24 listopada o godz. 18 szkoła przy ulicy Koronowskiej organizuje koncert charytatywny dla Amelki i jej mamy. Wspólnie wystąpią nauczyciele, uczniowie i rodzice.

W akcję włączyła się też restauracja „Spiżarnia”, w której pracuje pani Ola. Przez niemal tydzień 30 procent ze sprzedaży specjalnie przygotowanych potraw w ramach akcji „Danie od serca” trafiało na konto Oli i Amelki.

Bieganie, to jego sposób na pomaganie

O tym, jak pomóc, myślał też Andrzej Urbaniak, bydgoski ultramaratończyk. Zresztą nie po raz pierwszy. By w 2013 roku wesprzeć sparaliżowanego pana Macieja, zrezygnował nawet z mistrzostw Polski.

- Na początku, kiedy dowiedziałem się o tragedii, razem z członkami mojego stowarzyszenia „Razem dla Fordonu”, wpłacaliśmy pieniądze na specjalne konto - opowiada Andrzej Urbaniak.

Potem jednak sportowiec spotkał swojego znajomego - pana Piotra. Okazało się, że zna również rodzinę Adamowiczów.

- Kiedy zaczął opowiadać mi, jacy to fajni i spokojni ludzie, a spotkała ich taka tragedia, nie mogłem przestać o tym myśleć. Zresztą słowa „Andrzej, wiesz jak to jest” i „Ty to tak potrafisz”, też na mnie skutecznie podziałały - śmieje się Urbaniak. - W czasie treningu myślałem „Muszę pomóc, muszę coś zrobić”.

Twardy facet, a nie mógł powstrzymać łez

I zrobił! Zebrał ekipę znajomych, z którymi spotyka się na różnych sportowych imprezach. - Postanowiliśmy pobiec z Bydgoszczy do Szczecina, gdzie w szpitalu leży Amelka - opowiada Andrzej Urbaniak.

Dystans 270 kilometrów chcieli pokonać przez 25 godzin, w miniony weekend udało się przez 20. A przy okazji zebrali pieniądze na leczenie Amelki i Oli.

Sportowiec opowiada nam, że to nie bieg był najtrudniejszy, a perspektywa spotkania się z Amelką. - Kiedy zobaczyłem, jak dziewczynka idzie do nas wolniutkim krokiem po szpitalnym korytarzu, ja twardy facet, pękłem. Popłynęły mi łzy - wspomina i słychać, że głos nadal mu drży.

- Amelka, mimo ogromnego cierpienia, to bardzo dzielna i rezolutna dziewczynka. Obiecałem jej, że jak tylko wyzdrowieje, pobiegniemy razem - mówi Andrzej Urbaniak. I dodaje, że jest też pełen podziwu dla babci dziewczynki, która czuwa cały czas przy wnuczce. - Trzyma się mocno, stara się nie okazywać emocji, chociaż jej też nie jest łatwo.

Od ekipy biegaczy Amelka dostała ogromnego pluszowego misia, a od Andrzeja Urbaniaka - różaniec, który on sam otrzymał w Watykanie przed dwoma laty od papieża.

Jeszcze daleka droga do normalności

Wraz z powrotem mamy i córki do Bydgoszczy niestety proces leczenia się nie kończy. - Ciało Oli czeka długa droga do powrotu do sprawności. Potrzebna jest rehabilitacja po tak poważnych poparzeniach - mówi Kamila Złakowska. - Jeszcze dłużej zajmie Oli powrót do równowagi psychicznej.

Na razie nie ma mowy o odbudowie domu przy ulicy Byszewskiej. Dziewczyny zamieszkają w domu rodziców pani Oli.

- Ola potrzebuje prostego sprzętu rehabilitacyjnego, jak piłeczki i gorset, a także codziennych rzeczy: koszuli nocnej, szlafroka, ręczników, wygodnej bielizny, butów, przede wszystkim sportowych o numerze 27, odzieży sportowej, takiej jak koszulki, dresy (w rozmiarze S) - wymienia przyjaciółka rodziny Adamowiczów. - Ponieważ Ola jest w żałobie, odzież musi być czarna. Długo jeszcze będzie nosiła liczne opatrunki, więc odzież musi być przewiewna i wygodna - dodaje.

- Również przed Amelką jeszcze wiele operacji estetycznych i długa rehabilitacja - dodaje pani Kamila. - Zabiegi potrwają przecież do momentu, aż mała osiągnie dojrzałość.

Dziewczynce również potrzebne będą bluzki, bielizna, sportowe butki dresy oraz łóżko z twardym materacem i regulowane, wygodne krzesełko do biurka. Można przekazywać też przybory do rysowania i malowania oraz książeczki.

Anna Stasiewicz-Mąka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.