Ale kino w tym Łagowie!

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zdzisław Haczek

Ale kino w tym Łagowie!

Zdzisław Haczek

- Ile zorganizowałem spotkań z gośćmi LLF-u? W ciągu 30 lat ze dwieście! - śmieje się Włodzimierz Piwowarczyk. 45. edycja festiwalu kończy się w sobotę, 2 lipca.

- Takie miałem zadanie, że już w styczniu musiałem wyłapywać nazwiska aktorów, reżyserów i innych twórców filmów, które w czerwcu startowały w konkursie w Łagowie i potem ich zapraszać. Ale w czasie festiwalu woziliśmy ich na spotkania do Gorzowa, Międzyrzecza, Zielonej Góry, Świebodzina, Żar, a nawet Głogowa czy Legnicy - mówi Włodzimierz Piwowarczyk, zielonogórzanin, który w 1969 r. związał się z LLF-em na kilka dekad. - Kiedyś zawieźliśmy Tadeusza Łomnickiego do Rzepina. A tam na koniec spotkania jego gospodarz prosi o składanie aktorowi... wiązanek i wieńców! Okazało się, że to jakiś niedoszły ksiądz był - śmieje się W. Piwowarczyk.

Leży skuty i charczy

- Przychodzą raz milicjanci - wspomina pan Włodzimierz. - Zatrzymali Jana Himilsbacha, bo rozrabiał. I jest bardzo źle. Lecimy na posterunek, a tam Himilsbach leży przed biurkiem. Skuty. Tylko w kąpielówkach. I charczy! A obok stoi jego żona i ryczy. Wyzywa milicjantów od najgorszych. Udało nam się przekonać funkcjonariuszy, żeby go rozkuli i wypuścili, bo jest w szoku. Ale co się okazało! To był 24 czerwca. Himilsbach świętował imieniny i zaprosił nas do siebie na kwaterę. Ale spóźnialiśmy się, a jemu się wstyd zrobiło, że nas będzie przyjmował w pokoju, gdzie na ścianach wiszą obrazki z aniołkami, łabędziami i jeleniami. Trochę sobie już wypił, a te obrazy pozdejmował i wyniósł do kuchni. Na co gospodyni wrzask podniosła, że jej dom demoluje. I wezwała milicję. Jak przyjechali, to nie mogli go wyprowadzić - tak się w drzwiach zapierał...

Czerwiec 1981 r. Andrzej Wajda przywozi do Łagowa nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes „Człowieka z żelaza”. Pudełka ze szpulami odbiera Włodzimierz Piwowarczyk
Tomasz Gawałkiewicz Jan Himilsbach (z prawej), Jerzy Cnota i koń. Więcej archiwalnych zdjęć Tomasza Gawałkiewicza z LLF - www.gazetalubuska.pl

Po cholerę mi Mazury!

Któregoś lata Włodzimierz Piwowarczyk dostał zadanie: ściągnąć do Łagowa Zbigniewa Zapasiewicza. - A to już ważna persona była. Dzwonię, a on, że na Mazury z przyjaciółmi jedzie. W końcu zgodził się na dwa dni przyjechać. Prowadzę go do zamku, otwieram okno... - No niech pan patrzy! A Zapasiewicz: - Po cholerę mi Mazury! Zostaję!

W czasie festiwalu pan Włodzimierz pilnował, żeby właściwe osoby były na czas we właściwym miejscu. - Zwołują posiedzenie jury, a nie ma przewodniczącego Jerzego Stuhra. To lecę szukać. Znajduję na ulicy. Pcha wózek z 2,5-letnim Maćkiem. - Panie Jurku, ale posiedzenie jury przecież! A on: - O cholera, zapomniałem! I co z dzieckiem teraz?
- To może do mamy...
- Kiedy pijana...
No i trzy godziny małego Maćka musiałem bawić.

Pewnego razu alarmują milicjanci: - Wyłowiliśmy z jeziora trzech panów. Płynęli w ubraniach w kierunku kajakowej przystani. Pijani... Idziemy na posterunek, a tam: Janusz Kijowski, jeszcze student reżyserii, aktor Olgierd Łukaszewicz i operator Andrzej Ramlau. Pokazuję na tego ostatniego i mówię: - Panowie, przecież ten pan zrobił takie piękne zdjęcia do serialu o milicyjnym psie - „Przygody psa Cywila”! Skończyło się na tym, że funkcjonariusze poprosili o autografy.
Ale ze zdemolowanym przez filmowców pokojem w ośrodku Promyk już się nie udało. - Dostaliśmy wykaz szkód z rachunkiem na 5 tys. - wspomina pan Włodzimierz.

„Seksmisja” z Łagowa

Jan Machulski był na pierwszym Lubuskie Lecie. Przyjechał z dwoma chłopakami, swoimi synami. Później tak się ułożyło, że aktor przez 10 lat nie był zapraszany. - Aż raz dzwoni, że Łagów dobrze zapamiętał i ma prośbę. Czy jeden z synów mógłby przyjechać, żeby tam popracować? No to znalazłem Juliuszowi, bo tak miał na imię, zaciszne lokum. Po kilku dniach zajrzałem, co tam robi. A on pisał scenariusz. „Seksmisji”!

Czerwiec 1981 r. Andrzej Wajda przywozi do Łagowa nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes „Człowieka z żelaza”. Pudełka ze szpulami odbiera Włodzimierz Piwowarczyk
Tomasz Gawałkiewicz Czerwiec 1981 r. Andrzej Wajda przywozi do Łagowa nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes „Człowieka z żelaza”. Pudełka ze szpulami odbiera Włodzimierz Piwowarczyk (pierwszy z prawej).

Raz Kazimierz Kutz mnie prosi: - Panie Włodku, ja chciałbym do Iłowej. Ale po co? I on mówi, że w czasie wojny był tam więźniem obozu. Chciałby zobaczyć to miejsce. No to załatwiam pokaz w Iłowej „Perły w koronie” i spotkanie z reżyserem. I jedziemy tam razem z aktorką Łucją Kowolik... A Kutz po drodze zaczyna okropnie świntuszyć. Że on jak był w tej Iłowej to miał 15 lat i był... ekspertem od seksu! Bo tam w ogrodnictwie pracowało 200 dziewcząt!

Bo festiwal gminny?

Już pierwsze LLF w 1969 r. - z plebiscytem na gwiazdy sezonu - przyciągnęło tłumy. W 1970 r. pojawiły się: profesjonalne jury, nagrody w wielu kategoriach i nazwa: Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. I prasa zaczęła spekulować: czy gminny Łagów nie jest za mały na tak ważne święto kina? - To ja byłem jednym z tych, którzy w 1974 r. zabrali wam festiwal do Gdańska - przyzna się „GL” po latach krytyk Jerzy Płażewski. Od 1990 LLF jest festiwalem międzynarodowym.

Zdzisław Haczek

Piszę o wszystkim – brzmi banalnie, ale… Jako wydawca online muszę obserwować, co się dzieje w regionie, w kraju i na świecie, by być na bieżąco. I żeby poprzez między innymi moje publikacje, na bieżąco był Czytelnik Gazety Lubuskiej. A zatem tak samo „łapię” temat pożaru słomy na polu pod Żaganiem, dramatyczne protesty po wyborach na Białorusi czy wskazanie polskiego kandydata do Oscara (brawo Małgorzata Szumowska!).


 Od początku pracy w Gazecie Lubuskiej (staż rozpocząłem w październiku 1990 r., etat – od 1991 r.) staram się wypatrywać lokalnych talentów, czyli zdolnych Lubuszan i nagłaśniać ich sukcesy. Lubię pilnować karier naszych artystów, bo wychodzę z założenia, że Lubuskie kulturą (między innymi) stoi. Stąd obserwuję, co się dzieje na scenie muzycznej, co na kabaretowej, ale też – „co się pisze”, czyli co wydali nasi literaci.



 


Laureat:


 Złoty Dukat Lubuski 2016


Nagroda Kulturalna Miasta Zielona Góra 2020



 Jako zielonogórzanin, który lubi spacery po swoim mieście, przyglądam się zmianom. Gdzie budują coś nowego, a gdzie znika kamienica, bo akurat tutaj ma być nowa droga.


 Sekunduję oczywiście rozbudowie i modernizacji instytucji kultury:



  •  Muzeum Ziemi Lubuskiej

  •  Lubuskiego Teatru

  •  Filharmonii Zielonogórskiej


  


Pracuję w zielonogórskiej redakcji Gazety Lubuskiej od 1990 roku. Na studiach (filologia polska na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze) działałem w formacjach Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego (m.in. Drugi Garnitur, Teatr Absurdu ŻŻŻŻŻ). Dawne dzieje, ale... do dziś życie lubię brać z humorem. W Gazecie Lubuskiej zajmuję się tym, co trzeba. Byłem m.in. szefem działów kultury, kultury i oświaty, społecznego... Od 2020 roku pracuję na stanowisku wydawcy online.


Szczególnie lubię ogarniać żywioł kulturalny (nie do ogarnięcia zresztą...) - z aparatem czy z kamerą spotkacie mnie zarówno w rockowym klubie jak też w filharmonii. Uwielbiam chować się w kinowej sali (bez kamery...).


Moje zainteresowania: film, kino, muzyka, teatr, książka, kabaret, historia. 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.