Na Międzynarodowych Targach Rolno-Przemysłowych AGRO-TECH w Minikowie wiele mówiło się o unijnych dotacjach i uprawach. Powiało optymizmem.
- Przyjechałem, żeby obejrzeć przede wszystkim maszyny do uprawy pasowej - powiedział Wiesław Łobocki, rolnik z Wielkiego Stwolna (gm. Dragacz), który w minioną sobotę z rodziną zwiedzał targi w Minikowie.
Stwierdził, że w tym roku jest pełen optymizmu, ponieważ zapowiadają się dobre plony. - Na razie uprawy prezentują się dobrze, a nawet bardzo dobrze! - dodał gospodarz.
- Tak dobrze zapowiadających się plonów nie było od kilku lat - powiedział Łukasz Madej, prezes firmy Agro-Sieć Maszyny w Chełmnie. - Optymizm rolników może się przełożyć na inwestycje. Jeśli zbiory będą dobre, to przynajmniej niektórzy zechcą kupować maszyny, chociaż jeden z rolników zwrócił mi uwagę, że nie można chwalić dnia przed zachodem słońca. Jednak jest szansa na poprawę sytuacji w naszej branży, tym bardziej, że powinny ruszyć dopłaty.
Chodzi o unijną pomoc np. na modernizację gospodarstw o którą rolnicy występowali już w minionym roku. - Rolnicy wciąż czekają na pomoc i to oczekiwanie przełożyło się na sytuację w branży sprzedającej ciągniki i maszyny rolnicze - stwierdził Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Na Agro-Tech przyjechało mniej dilerów maszyn, ale to samo zjawisko obserwowałem na innych targach.
- Wolę AGRO-TECH niż nawet większe targi w innych częściach kraju, bo tutaj mam lokalnych sprzedawców - ocenił Juliusz Młodecki, rolnik z Radzicza, koło Nakła.
Targi AGRO-TECH, które zakończyły się wczoraj, to największa tego typu impreza organizowana w północnej części Polski, choć organizator (Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego) potwierdza, że w tym roku wystawców jest nieco mniej, bo właśnie branża maszynowa prezentuje się oszczędniej.
- To ogromne targi! - stwierdził Jurij, który wraz z kolegami i koleżankami z Ukrainy zwiedzali wystawę. Nawet przelotne opady deszczu nie były w stanie ich zrazić. - U nas tylko bogaci rolnicy jeżdżą takimi maszynami. Moja rodzina ma gospodarstwo w zachodniej części Ukrainy. Na razie pracuję u polskich rolników. Zarabiam, ale dużo się od nich uczę. Zazdroszczę waszym gospodarzom np. dotacji z Unii.
- Czego chłopie nam zazdrościsz? - oburzył się starszy gospodarz z pow. nakielskiego, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. - Kredytów? Przecież większość tych pięknych maszyn jeżdżących po polskich polach, to własność banków. Bo Unia da dotację, ale skąd wziąć na wkład własny?
Gdy Ukraińcy odeszli dodał: - Ich rolnictwo jest dla nas dużym zagrożeniem. Cieszę się jak głupi, że moje zboża i rzepak na razie wyglądają rewelacyjnie, ale zdaję sobie sprawę, iż większy import z Ukrainy rozreguluje nasz rynek, bo ceny w skupie mogą spaść. No, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i będziemy mogli rozwijać gospodarstwa.