Ciemnota porusza się z prędkością światła, ale w przeciwnym kierunku. Muszą to rozumieć znakomici naukowcy z krakowskiej AGH, bo postanowili mądrze, a stanowczo przyhamować ekspansję antyszczepionkowej ciemnoty. Wydawało się, że adresaci szlachetnych działań są idealni: to wykładowcy i studenci genialnej uczelni zmieniającej na lepsze Polskę i świat. Kierowanej przez świetnego, mądrego i dynamicznego rektora. Mimo to się zaczęło. Ciemnota nabrała pędu – i gna. Dokąd?
Przypomnijmy tym, którzy jakimś cudem nie słyszeli: AGH chce od nowego roku akademickiego wrócić do normalnego trybu pracy. Ma to ogromne znaczenie dla uczelni technicznej, gdzie na wielu wydziałach żywa teoria wiąże się z żywą praktyką, doświadczeniami, pracą w laboratoriach. AGH jest kuźnią wielu innowacji i wynalazków! Liderem nauk kosmicznych w tej części Europy!
Władze uczelni zaufały innym wybitnym naukowcom – z zakresu medycyny – i uznały, że jedynym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim studentom i wykładowcom są powszechne szczepienia. Dla zachęty AGH zorganizowała akcję antycovidowych iniekcji dla studentów, doktorantów i pracowników. Uprzedziła przy tym, że niezaszczepieni zostaną zapewne objęci "systemem specjalnej ochrony fizycznej i organizacyjnej" (być może uciążliwym). Dziekan jednego z wydziałów zapowiedział, że do zajęć terenowych i praktyk zostaną dopuszczeni tylko zaszczepieni minimum jedną dawką, a niezaszczepieni będą musieli poczekać do następnego roku.
Odpowiedzią była burza w mediach społecznościowych, zakończona – jak na razie – doniesieniem do prokuratury i interwencją u Rzecznika Praw Obywatelskich. Afera ma polegać na tym, że władze AGH rzekomo chcą zmusić ludzi do szczepień. Rzecz opisujemy na bieżąco.
[…] To wykropkowane – to jest grube przekleństwo. Nawet bardzo gruuuube.
Już przywykłem do tego, że jeśli – dajmy na to – Andrzej Bargiel, Śnieżna Pantera, wejdzie zimą piechotą bez maski na K2, a potem zjeżdżając ze szczytu na nartach po pionowym klifie lekko się potknie, momentalnie znajdę w internetach kąśliwe komentarze dwóch milionów znawców himalaizmu i hardokorowych zjazdów. W stylu: „pierdoła nie umi”. Jeszcze bardziej oczywiste dla mnie jest, że kiedy Lewandowski przestrzeli setkę (zwłaszcza w niebajernie, czyli kadrze), albo Iga przegra seta, albo Kurek grzmotnie w blok, to 25 milionów selekcjonerów wszech czasów i wszech piłek autorytatywnie nie zostawi na patałachach suchej nitki.
Problem w tym, że tę ogólnospołeczną skłonność do brutalnego recenzowania tych, którzy się znają, przez tych, którzy nie mają o niczym najbladszego pojęcia, można w ostatnich latach zaobserwować także na polu nauki. To, że każdy zna się na historii i polityce, to już banał. Owych 25 milionów selekcjonerów od piłek znało się też przed pandemią na medycynie. W pandemii ta populacja urosła w Polsce do niespełna 38 milionów (niespełna, bo ja przyznaję, że się nie znam i znam paru, co też przyznają, że się nie znają). Facio, który na biologii w ogólniaku nie odróżniał pantofelka od pantery i wombata od waginy, strofuje ex-kanapa profesorów wirusologii i epidemiologów-noblistów. Co tam strofuje, niszczy!
Albo pisze donosy na rektora AGH. W obronie „wolności”, o której ma takie pojęcie, jak pantofelek i wombat. Nauka powinna walczyć z ciemnotą. Państwo powinno w tej walce naukę wspierać. Ja tego wsparcia nie widzę. W efekcie ciemnota pędzi z prędkością światła – światłu na przekór. A nie możemy się łudzić, że czwarta fala pandemii zatopi tylko ciemnotę.