200 osób ze Słowianki w Szczecinku idzie na bruk
Cała załoga upadłej CSI Słowianka Szczecinek otrzyma wypowiedzenia z pracy. Jakieś światełko w tunelu? Jest kontrahent rozważający możliwość kupna, dzierżawy firmy.
Jak pisaliśmy tydzień temu, 4 sierpnia sąd gospodarczy w Koszalinie - na wniosek zarządu Cukierniczej Spółdzielni Inwalidów Słowianka - ogłosił jej upadłość likwidacyjną.
O tym, że w Słowiance rozpoczęły się zwolnienia poinformowali nas pracownicy. - Tak, to prawda, do końca sierpnia muszę dać wszystkim wypowiedzenia, aby móc skorzystać z pomocy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych - syndyk Sławomir Czarnecki mówi, że w kasie firmy nie ma pieniędzy na najbliższą wypłatę i musi zwrócić się o pomoc do instytucji, która pokrywa zobowiązania pracownicze upadłych zakładów.
Prezes spółdzielni zaraz po ogłoszeniu upadłości wstrzymał produkcję i wysłał załogę na płatny przestój. Teraz za bieżącą działalność odpowiada syndyk i to on zwalnia pracowników. - Mamy zamówienia, handlowcy się spisali, ale nie mogę wznowić produkcji, bo dostawcy wstrzymali dostawy półproduktów. I trudno im się dziwić, bo Słowianka zalega im z płatnościami. - Kontrahenci bardzo usztywnili stanowisko, nie chcą dostarczyć towaru nawet jeżeli im zrobimy przedpłaty i mówią: najpierw zapłaćcie stare faktury - wyjaśnia Sławomir Czarnecki.
Co dalej ze Słowianką? Firma ma wielki majątek - cenne nieruchomości maszyny, samochody, ale przede wszystkim markę, uznane produkty (np. cukierki krówki) i pozycję na rynku. To także duża wartość.
Na razie syndyk musi oszacować długi firmy, przez 3 miesiące może działać bez upoważnienia wierzycieli, którzy powołają radę wierzycieli decydującej o losach Słowianki. Może ona postanowić, że syndyk ma sprzedać majątek spółdzielni po kawałku i z tego ich spłacić, może też zgodzić się na sprzedaż firmy w całości inwestorowi, który uruchomi produkcję lub zakład w tym samym celu wydzierżawi. - Odbyłem już serię rozmów z kontrahentem, który jest zainteresowany Słowianką, teraz analizuje opłacalność przedsięwzięcia, dlaczego firma sobie nie poradziła i liczę na ofertę z ich strony - dodaje syndyk.
Wtedy jest szansa, że inwestor będzie zatrudniał, ale - nikt nie ma złudzeń - na pewno nie całą 200-osobową załogę.
- Z taką skalą zwolnień jeszcze nie mieliśmy do czynienia - mówi Wiesław Kosmala, dyrektor szczecineckiego pośredniaka. - Chcę się spotkać z pracownikami Słowianki, dowiedzieć się, jakie to grupy, kiedy skończą się okresy wypowiedzeń, jakie są oczekiwania ludzi. Oprócz zasiłków możemy się wystarać o pieniądze na szkolenia, przekwalifikowania, stworzenie miejsc pracy w innych zakładach, założenie własnych firm.
Z informacji przekazywanych przez załogę wyłania się obraz stopniowego zjazdu firmy po równi pochyłej. - Gwoździem do trumny okazała się budowa nowej hali - mówi osoba znająca realia spółdzielni. Oddana do użytku z poślizgiem (produkcja ruszyła tam dopiero w marcu tego roku) sprawiała od początku problemy - źle zrobiona była posadzka, woda nie chciała spływać, a przez brak klimatyzacji było tam ciepło. A to z kolei sprawiało, że pracownicy - często osoby niepełnosprawne - słabli przy maszynach. Były też kłopoty z jakością produkcji i ilością odpadów - co przyczyniło się do zerwania kontraktu przez duńską firmę zlecającą produkcję skandynawskich cukierków.