Strażacy ochotnicy: - Nowe zasady finansowania, to działania polityczne
„Wojna o wpływy w OSP na górze może okazać się wysoce niekorzystna dla samych OSP na dole.
Stare przysłowie mówi: - Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku wydaje się, że chodzi bardziej o władzę, którą dają pieniądze, a raczej o pozbawienie tej władzy” - czytamy na stronie Ochotniczej Straży Pożarnej w Rojewie.
OSP utrzymywane są z dotacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz z tak zwanego odpisu, jakiego dokonują firmy ubezpieczeniowe. Chodzi o 10 procent wpływów uzyskanych z tytuły ubezpieczenia od ognia. Dodatkowy strumień pieniędzy płynie też do jednostek OSP działających w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego.
Ostatnio nastąpiły duże zmiany w zasadach przekazywania kasy na działalność ochotników. Najwięcej emocji budzą regulacje dotyczące zarządzania pieniędzmi przekazywanymi przez firmy ubezpieczeniowe. Dotychczas połowa z nich trafiała do Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, a druga połowa do Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. Od lipca br. wszystkie pieniądze trafiają do szefa PSP, który dokonuje ich podziału poprzez komendantów wojewódzkich i powiatowych.
Nowy system sprawia, że coraz głośniej mówi się o konflikcie, w którym po jednej stronie barykady jest rząd i Państwowa Straż Pożarna, a po drugiej Ochotnicze Straże Pożarne.
W rozmowie z „Gazetą Pomorską” st. bryg. Andrzej Stachowicz, komendant powiatowy PSP w Inowrocławiu, podkreślił, że nowe zasady finansowania OSP sprawiają, iż pieniądze są obecnie wydawane racjonalnie.
- Ochotnicze Straże Pożarne działają na zasadzie stowarzyszeń. Musimy im pomóc w doborze odpowiedniego sprzętu. Podpowiadać w co inwestować. Taka jest między innymi nasza misja - komentuje Stachowicz.
Nie jest tajemnicą, że zakupy dokonywane przez OSP nie zawsze były adekwatne do potrzeb tych jednostek. Legendarną jest krążąca opowieść o nabywaniu wyjściowych mundurów dla ochotników w jednostkach, które miały braki sprzętowe.
W OSP mówi się wprost, że nowe zasady finansowania to sprawa polityczna. - Naszym szefem jest Waldemar Pawlak z PSL, a Ministerstwem Spraw Wewnętrznych rządzi PiS. I nic więcej nie trzeba tu dodawać - usłyszeliśmy od jednego z druhów.
O komentarz poprosiliśmy Jerzego Stannego, prezesa Związku OSP w powiecie inowrocławskim. - Od góry idą sygnały, by dyscyplinować strażaków ochotników. Nie jest to jednak takie łatwe, bo działamy w ramach stowarzyszeń. Więc robi się to poprzez regulacje finansowe. Na pewno jest konflikt na górze, na linii zarząd główny OSP, a komenda główna PSP. Celem jest uderzenie w Waldemara Pawlaka - twierdzi prezes.
Przypomina on, że w latach ubiegłych, gdy państwową strażą dowodził generał Wiesław Leśniakiewicz współpraca OSP i PSP była bardzo dobra. Jej efektem było wyposażenie ochotników m. in. w nowoczesne wozy bojowe.
- Generała Leśniakiewicza odwołać było łatwo. Ale nie da się tego zrobić z prezesem Pawlakiem. Dlatego traktuje się nas jak chłopców w krótkich spodenkach. A my przecież swoje doświadczenie mamy - zauważa prezes.
Stanny podkreśla jednocześnie, że na poziomie powiatu nie ma żadnego konfliktu pomiędzy ochotniczą a zawodową strażą. Współpraca obu formacji jest bardzo dobra.
Podobnego zdania jest st. bryg. Andrzej Stachowicz. - Naszym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo mieszkańców powiatu. Musimy też dbać o dobre relacje z OSP, bo są to jednostki bardzo ważne w naszym systemie ratowniczym - zaznacza.