W pół roku można było zostać prezydentem wszystkich Polaków [oś czasu, opinie]

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Jakubowski
Jacek Deptuła

W pół roku można było zostać prezydentem wszystkich Polaków [oś czasu, opinie]

Jacek Deptuła

Od sześciu miesięcy gospodarzem w Pałacu Prezydenckim jest Andrzej Duda. Na razie spełnia oczekiwania wyborców i sympatyków PiS. A co z resztą społeczeństwa?

Pierwsze były prezydenckie narty, które „pojechały” za 17 tys. zł w licytacji wielkiej orkiestry Jurka Owsiaka. Na niedawnym zaś Balu Dziennikarzy dzień na nartach z prezydentem Andrzejem Dudą wylicytowano aż za sto tys. zł.

Jednak były to tylko miłe gesty ocieplające wizerunek głowy państwa, tak jak złożenie legitymacji PiS. - Kiedy człowiek zostaje prezydentem - tłumaczył Andrzej Duda - staje się bezpartyjny. W konstytucji jest napisane, że prezydent ma być arbitrem. Ja chciałbym zasłużyć pod koniec kadencji na ocenę wyborców, że jestem prezydentem wszystkich Polaków...

W orędziu padły słowa o niezłomności i dotrzymywaniu obietnic wyborczych. Andrzej Duda dobitnie podkreślił swe zobowiązania wyborcze w sprawie ustawy o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku („Po to - przekonywał - żeby ulżyć najbiedniejszym”) i obniżenia wieku emerytalnego. Rangę prezydenckiej inauguracji podkreślano przypominając, że Andrzej Duda zwyciężył w Dniu Zesłania Ducha Świętego, a zaprzysiężenie przypadło 6 sierpnia, w dniu Przemienienia Pańskiego. Nowy prezydent wpisał się szybko w te kościelne święta.

Andrzej Duda bardzo przewidująco wspomniał, że na miano prezydenta wszystkich Polaków chciałby zasłużyć dopiero pod koniec kadencji. Jak dotąd dał się poznać przede wszystkim jako stronnik jednego ugrupowania - członków i sympatyków PiS. W ciągu sześciu miesięcy nie rozwiązał, ani nawet nie załagodził żadnego z wielu konfliktów między urzędującą władzą, a parlamentarną opozycją. Prezydencki arbitraż polegał na podpisaniu wszystkich ustaw przedstawionych przez sejmową większość. A symbolem braku umiejętności wypracowania kompromisu przez prezydenta jest najgłośniejsza sprawa Trybunału Konstytucyjnego, która trafiła nawet na forum Unii Europejskiej.

To, jak ocenią sześć miesięcy działalności prezydenta Dudy politycy, można było przewidzieć. Piotr Król, bydgoski poseł PiS uważa, że prezydentowi w tak krótkim czasie udało się nadać nowy wymiar prezydenturze. Co to oznacza? - Udało mu się zdobyć rozpoznawalność w Europie - przekonuje poseł Król. - Nie popełnił żadnej gafy, w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego. Bardzo miło zaskoczyła mnie jego decyzja, by nie wyciągać konsekwencji wobec internauty, który przygotował ośmieszający filmik o prezydencie.

Ale czy jest prezydentem wszystkich Polaków? W ciągu pół roku dwukrotnie spotkał się z przedstawicielami partii opozycyjnych i oba zakończyły się fiaskiem. Piotr Król: - Mam nadzieję, że prezydent będzie to udowadniał. Świadczą o tym próby rozwiązania konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast sama opozycja też musi okrzepnąć, żeby wiedzieć czego chce od prezydenta.

Niezwykle delikatną sprawą, intrygującą większość Polaków, jest pytanie o samodzielność prezydenta. Dla wielu polityków wojna Trybunał to probierz uległości Andrzeja Dudy wobec Jarosława Kaczyńskiego. Głośne było pod koniec września nocne spotkanie obu polityków w domu prezesa PiS. - Jeśli ktoś twierdzi, że prezydent wykonuje jego polecenia, to mija się z prawdą. Myślę po prostu, że Jarosław Kaczyński jest dla prezydenta autorytetem.

- Po sprawie z Trybunałem - oświadcza Krzysztof Brejza, poseł PO z Inowrocławia - mamy prawo twierdzić, że jest to skrajnie upartyjniona prezydentura. W dodatku budowana na przekłamaniach. W kampanii wyborczej kandydat Duda atakował prezydenta Komorowskiego mówiąc, że jest on notariuszem rządu PO. Tymczasem stał się najbardziej dyspozycyjnym prezydentem Polski naruszając zasadę trójpodziału władz. Nie drgnęła mu ręka przy podpisywaniu ustawy o mediach i służbie cywilnej.

Posła Brejzę dziwi to tym bardziej, że Andrzej Duda jest młodym człowiekiem, w dodatku prawnikiem i jako prezydent miał szansę wybić się na niezależność. - Może nie jest marionetką Kaczyńskiego, ale na pewno to nie samodzielny prezydent - konkluduje Krzysztof Brejza. - Jest strażnikiem statutu PiS, a nie konstytucji.

Sejmowy weteran ludowców, bydgoski poseł PSL Eugeniusz Kłopotek pytany o ocenę półrocza prezydenta odpowiada z przymrużeniem oka: - Czy musi pan zadawać tak trudne pytania? Boże kochany... Co tu można powiedzieć? Na pewno wiem, co jest największą porażka prezydenta Dudy. To sprawa Trybunału - Andrzej Duda godząc się na kompromis zaprzysiężenia trzech sędziów z poprzedniej kadencji mógł zachować się jak prawdziwy mąż stanu.

W sejmowych kuluarach rzeczywiście spekuluje się, że Jarosław Kaczyński zabronił prezydentowi jakichkolwiek kompromisów w tej sprawie. W ten sposób chciał pokazać Andrzejowi Dudzie, kto rządzi. - A sukcesy? - zastanawia się Kłopotek. - Dbałość o naszą historię i narodową tożsamość.

Paweł Szramka, poseł Kukiz’15, sądzi, że i tak od wielu lat w Polsce rządzą zwycięskie partie, a nie prezydenci. - Jeżeli więc pełnię władzy ma PiS, a prezydent był jej członkiem, to trudno się spodziewać, by mieli odmienne zdania. Kompromis PiS z opozycją? Owszem, jest możliwy. Ale tylko wtedy, gdy prezesowi Kaczyńskiemu grunt zacznie się usuwał spod nóg i trzeba będzie podzielić się odpowiedzialnością.

Szramka nie ma też żadnych wątpliwości co do obietnic z kampanii: - Przecież wszyscy wiedzą, że przed wyborami należy obiecać jak najwięcej kiełbasy. A wyborcy to lubią chyba dawać się nabierać...


Oś czasu przygotował Jakub Stykowski za wikipedia.pl

Zdania politologów na temat prezydenckiego półrocza są jeszcze bardziej jednoznaczne. Jak dotąd żadnej polskiej władzy nie udało się wyprowadzić na ulice, zaledwie w kilka tygodni, dziesiątki tysięcy Polaków. Powstanie Komitetu Obrony Demokracji, mimo zaklęć obozu władzy, nie jest spiskiem zdrajców, postkomunistów, Rosjan i Niemców. W masowym proteście ma swój znaczący udział prezydent RP.

Prof. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego: - To jego wielki sukces wyborczy. Stworzył bardzo dobry wizerunek młodego, energicznego polityka, który jest w stanie podołać trudnościom. Ale już sam początek prezydentury, zdaniem prof. Noconia, był zaprzeczeniem wyborczych deklaracji. Nie stał się arbitrem groźnych konfliktów dzielących Polaków, tylko stroną. Stroną dowodzoną przez prezesa Kaczyńskiego. - Nie znam choć jednej decyzji prezydenta, dzięki której zażegnano w Polsce polityczny spór. A takich kolizyjnych sytuacji jest w Polsce jest wiele - przekonuje prof. Nocoń. - Czy można sobie wyobrazić głowę państwa, która z własnej inicjatywy, chyłkiem zaprzysięga sędziów nocą? Ta sytuacja to symbol podległości, a nie samodzielności prezydenta.

Sześć miesięcy Andrzeja Dudy to niewiele w kadencji. Lech Wałęsa po półroczu miał 36 proc. poparcia, Aleksandra Kwaśniewskiego popierało 64 proc. Polaków, Lecha Kaczyńskiego - 43 proc. Bronisławowi Kaczyńskiemu ufało po pół roku 65 proc. Ostatni sondaż CBOS daje Andrzejowi Dudzie 56 proc. poparcia. Jednak co trzeci Polak mu nie ufa. Jest więc szansa, by Andrzej Duda został też prezydentem mniejszości.

Jacek Deptuła

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.