Katedra prymasowska w kadrze Marka [zdjęcia]

Czytaj dalej
Roman Laudański

Katedra prymasowska w kadrze Marka [zdjęcia]

Roman Laudański

Ponad czterystu gości obecnych w Gnieźnie na uroczystości 1050-lecie chrztu Polski dostało wczoraj album zrobiony przez bydgoskiego fotografika, Marka Chełminiaka. To ponad rok pracy nad skarbami gnieźnieńskiej katedry.

Ponad czterystu gości zaproszonych do Gniezna na uroczystości 1050-lecie chrztu Polski dostało wczoraj album zrobiony przez bydgoskiego fotografika Marka Chełminiaka. To ponad rok jego pracy nad skarbami gnieźnieńskiej katedry.
Kilka lat temu w księgarniach pojawił się album "Bydgoszcz magiczna" fotografika Marka Chełminika. Zebrał bardzo dobre recenzje. - Michał Sawka pojechał do profesora Wiktora Zina, projektanta wnętrz bydgoskiej bazyliki z "Bydgoszczą magiczną", prof. Zin uśmiechnął się tylko i przyznał, że to już czwarty egzemplarz tego albumu, który dostaje od gości. Ale uspokajał, że od nadmiaru głowa nie boli i sprawiedliwie podzieli się albumami - wspomina z uśmiechem Marek Chełminiak. - Nasze delegacje wiozły ją także do ojca świętego.

Dzieło życia

"Bydgoszcz magiczna" poruszyła wrażliwość. Do bydgoskiej drukarni "ABEDIK" Henryka Balickiego przyjechał ks. kanonik Krzysztof Woźniak, dyrektor Prymasowskiego Wydawnictwa Gaudentinum z Gniezna. Zobaczył "Bydgoszcz magiczną", pokazał album księdzu prymasowi w Gnieźnie i przedstawiciele kościoła umówili się na spotkanie w bydgoskim wydawnictwie "Pejzaż" Ewy Stadnickiej. Zapytali, czy Marek nie zgodziłby się na zdjęcia do albumu.

- Zamurowało mnie - przyznaje Marek Chełminiak. - To dzieło życia!

Okazało się, że Marek, już jako czternastoletni ministrant z parafii świętego Stanisława Biskupa i Męczennika z Solca Kujawskiego, gdzie mieszkał, uczestniczył w obchodach 1000-lecia chrztu Polski w 1966 roku. - Uroczystości trwały długo, przyjechaliśmy do Gniezna nie na główne, ale w innym terminie z grupą ministrantów, nawet służyłem wtedy do mszy - Marek uśmiecha się do wspomnień. - Katedra zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Pochodzę z Torunia, znałem toruńskie kościoły - chociażby świętych Janów, ale katedra gnieźnieńska zrobiła na mnie naprawdę piorunujące wrażenie!

Ponad czterystu gości obecnych w Gnieźnie na uroczystości 1050-lecie chrztu Polski dostało wczoraj album zrobiony przez bydgoskiego fotografika, Marka
Ponad czterystu gości obecnych w Gnieźnie na uroczystości 1050-lecie chrztu Polski dostało wczoraj album zrobiony przez bydgoskiego fotografika, Marka Chełminiaka. To ponad rok pracy nad skarbami gnieźnieńskiej katedry.

Zgodził się zrobić album na uroczystości 1050-lecia chrztu Polski. Na przygotowanie zdjęć miał kilkanaście miesięcy.

Pokój w seminarium

- Bywało, że do Gniezna jeździłem dwa - trzy razy w tygodniu - wspomina Marek Chełminiak. - Nawet zaproponowano mi pokój w seminarium, żebym nie musiał tak często dojeżdżać, ale w domu - wiadomo - najlepiej. Te 90 kilometrów między Bydgoszczą a Gnieznem to w końcu nie tak daleko. - Spotkałem się w Gnieźnie z wielką sympatia ludzi - dodaje. - Bardzo długo przygotowuje się do zrobienia każdego albumu. Teraz np. robię nowy album o Bydgoszczy. Wydawać by się mogło, co nowego jeszcze można znaleźć w mieście, które się tak dobrze zna. A tu byłem niedawno na konkursie dotyczącym Bydgoszczy widzianej przez młodych ludzi. Wydawało mi się, że już wszystko wiem, a okazało się, że muszę uczyć się od tej zdolnej młodzieży! Podpowiedzieli mi zupełnie nowe spojrzenie na Bydgoszcz!

Ale wracajmy do Gniezna. Najpierw kilkakrotnie oprowadzał go po katedrze ks. kanonik Krzysztof Woźniak. Później przekazał Marka w ręce proboszcza bazyliki - ks. kanonika Jana Kasprowicza, proboszcza parafii archikatedralnej w Gnieźnie. Okazało się, że to człowiek z pasją historyka sztuki, wcześniejszy dyrektor muzeum i archiwum. Podpowiedział Markowi detale i szczegóły, na które warto zwrócić uwagę. - Nie nadążałem za nim notować, to człowiek - encyklopedia. To on odsłonił mi katedrę - przyznaje bydgoski fotografik.
Ks. dr Michał Sołomiejuk jest dyrektorem Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie. Na początku uważnie obserwował pracę Marka, udostępnił kilka starodruków i inkunabułów. - A kiedy się do mnie przekonał, to nawet przy zamkniętym archiwum udostępniał mi do sfotografowania co cenniejsze egzemplarze starodruków. - Średniowieczny mszał okuty metalem ledwo unieśliśmy w dwie osoby! - wspomina z uśmiechem Marek. - Fotografowałem nawet rękopisy sprzed tysiąca lat pochodzące z niemieckich klasztorów!

Katedra jest w tobie

Marek przyznaje, że początkowo katedra go przytłaczała. - Zrobiłem tam kilka tysięcy zdjęć, wystarczyłoby na kilka albumów - opowiada. - Bywało, że na jedną kaplicę poświęcałem dwa dni. Trzeba było ustawiać rusztowania i oświetlenie, wchodzić po chyboczącej się drabinie, żeby zrobić dobre zdjęcia. Wspomina, że to była po prostu ciężka, fizyczna praca, po której wracał zmęczony.
Najlepszym momentem dnia była południowa msza święta, kiedy odkładał aparat. - Nie wychodziłem z katedry. Siadałem w nawie głównej. Uczestnicząc w mszy świętej rozglądałem się i fajne myśli przychodziły wtedy do głowy. Uspokajałem się, praca wskakiwała we właściwe tory.

Przypomina, że już na początku zauważył jeden z piękniejszych portali w katedrze i obiecał sobie, że zrobi tam zdjęcia. Prawie codziennie pod nim wochodził, napominał się, że musi dobrze go oświetlić i zrobić. I nie robił. Książka była już prawie gotowa i nagle myśl: przecież nie zrobiłem tego portalu! Wsiedli z żoną w samochód, pojechali do Gniezna, żona pomogła mu rozstawić oświetlenie i portal znalazł się w albumie!

Katedra musi żyć

Część zdjęć to statyczne zabytki, ale Marek - który od lat jest także fotoreporterem prasowym, przekonywał, że na zdjęciach muszą też być ludzie uczestniczący w najróżniejszych uroczystościach.

- Fotografowałem wcześniej katedry: włocławską i toruńską - takie kościoły muszą żyć. Czasem zdjęcie jednego człowieka zanurzonego w modlitwie na tle wspaniałe architektury przynosi bardzo dobre efekty. A nie wypadało, żeby robił "ustawki". Dlatego długo czekałem na możliwość dobrych zdjęć ze statywu. No i nigdy nie myślałem, że w Polsce są jeszcze takie odpusty! Bywałem na odpustach w Chełmnie czy w Rywałdzie, też były duże, ale w Gnieźnie są wielkie. Na świętego Wojciecha do Gniezna przyjeżdżają tłumy pielgrzymów. W uliczkach gnieźnieńskich rozstawianych jest tyle straganów odpustowych, że chyba w życiu tylu nie widziałem. Towarzyszył też uroczystościom np. mszy prymicyjnej gnieźnieńskich alumnów, którzy tu dostępują święceń kapłańskich.

- Kiedy przyjeżdżały roczniki z seminarium np. z lat 80. ubiegłego wieku, to widziałem nawet 150 księży - takie były wtedy powołania. A na ubiegłorocznych prymicjach do święceń przystąpiło tylko sześciu. Kościół zmienia się na naszych oczach! - zauważa.

Na zawsze na banknocie

- Na koniec czułem się tam, jak w domu. Wszyscy mnie znali, pomagali mi. Katedra przypomina wielką firmę - pracuje tam mnóstwo ludzi. Pomagali przewodnicy. Wpuścili mnie do podziemi, nawet tych romańskich, gdzie spędziłem kilka godzin. Zapewniam, że trzymanie w rękach kielicha Dąbrówki budzi emocje. Nieprawdopodobne przeżycia, które zaowocowały udziałem zdjęć Marka w procesie przygotowania i emisji pamiątkowego banknotu 20-złotowego z Mieszkiem i Dąbrówką. Na odwrotnej stronie banknotu znajduje się katedra gnieźnieńska i kielich Dąbrówki. Powstały na podstawie zdjęć Marka Chełminiaka! W poniedziałek Narodowy Bank Polski rozpoczął sprzedaż pamiątkowych banknotów wydrukowanych z okazji 1050-lecia chrztu Polski.

- Przedstawiciele NBP poprosili księdza prymasa o zdjęcia dla rytowników, tą drogą prośba trafia do mnie - wspomina Marek. - Radość wielka, bo to nieprawdopodobna okazja! Wysłałem im zdjęcia. I poszło! Moje nazwisko nie pojawia się na banknocie, ale znajduje się w folderze towarzyszącym emisji. Nie chciałem za to honorarium, ale NBP nalegał, że w kwitach wszystko musi się zgadzać. Przysłali kilkustronicową i bardzo skomplikowaną umowę. Dostałem też "dwudziestkę" na pamiątkę, ale poszedłem do banku, żeby kolejne kupić dzieciom. Stała po nie spora kolejka!

Może to wszystko przez album "Bydgoszcz magiczna"? Marek uśmiecha się i opowiada, że przedstawiciele księdza arcybiskupa Mieczysław Mokrzyckiego (osobistego sekretarza świętego Jana Pawła II - przyp. Lau.) ze Lwowa obejrzeli książkę. Umówili się z Markiem na spotkanie i zaproponowali zrobienie albumu wielokulturowego Lwowa. - Na wykonanie zdjęć miałem rok, w każdej porze roku na miesiąc proponowali udostępnienie kwatery we Lwowie, ale choroba w rodzinie spowodowała, że musiałem zrezygnować z tego projektu - opowiada Marek.

Album "Źródło i dziedzictwo. Bazylika prymasowska w Gnieźnie" był również wydarzeniem ostatnich targów książki katolickiej w Warszawie. Być może już jesienią w bydgoskiej Operze Nova będzie można obejrzeć wystawę zabytkowych inkunabułów sfotografowanych przez Marka w Gnieźnie.

Album można już kupić w części bydgoskich i toruńskich księgarń.

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.