Dziewczęta, pióra i Stuhr [zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Alicja Polewska

Dziewczęta, pióra i Stuhr [zdjęcia]

Alicja Polewska

Przepis na udany koncert sylwestrowo-noworoczny jest prosty: soliści, balet, chór i sprawdzone melodie grane przez świetną orkiestrę pod batutą doświadczonego dyrygenta. Do tego szczypta humoru prowadzącego, schody i pióra w pupie. To jest to!

Koncerty zamykające rok, które od kilku lat serwuje nam zespół Opery Nova to marka sama w sobie. Dość powiedzieć, że kupno biletów na nie graniczy niemal z cudem. Nic więc dziwnego, że otwierający tegoroczny cykl, bo koncertów zaplanowano jeszcze więcej niż rok temu – zapełnił widownię nie tylko zasiadającą w fotelach, ale i na dostawionych krzesłach czy schodach. A wieczór był wart tego.

Nawet jeśli po pierwszej części dało się słyszeć westchnienia, że trochę dziwnego wyboru dokonał tym razem maestro Maciej Figas. Bo i zaczęło się w operowym a nie operetkowo-rewiowym stylu. Na poważnie. Szybko jednak okazało się dlaczego właśnie tak – Maciej Stuhr, gospodarz tegorocznych koncertów „wziął na warsztat” statystykę, wedle której statystyczny Kowalski odwiedza mury teatrów operowych raz na 84 lata, a żyje przeciętnie 73 lata. Smakosze operowej strawy dostali więc niejako obowiązkowe danie – klika arii mniej znanych niż „La donna mobile” czy „Habanera”. Piękne głosy i wysmakowane dekoracje pozwoliły rozsmakować się w operze nawet bywalcom tego przybytku.

Jak w kalejdoskopie zmieniały się sceny i rodzaje muzyki, by w drugiej części przenieść nas w świat festiwalowo-rewiowy. A zaczęło się od sekwencji trzy raz daj: „Daj” Jerzego Połomskiego, „Daj mi świat” Steni Kozłowskiej i „Daj m i tę noc” duetu Bolter. A wszystko pod szyldem Opole’88. Tadeusz Szlenkier śpiewający nieśmiertelny przebój Jerzego Połomskiego tak rozgrzał widownię, że każdy kolejny występ tylko podnosił temperaturę, a tempo cały czas rosło, by apogeum osiągnąć podczas występu pięciu dojrzałych panów w numerze „YMCA” - rodzimej wersji boysbandu Village People. Ile trzeba mieć dystansu do siebie i granej na co dzień roli w operze tej klasy co nasza Opera Nova, żeby przygotować taki występ. Łzy ze śmiechu spływały po policzkach.

Wierzę, że cały zespół Opery Nova bawi się podczas tych występów równie dobrze jak my, podziwiający kunszt i pomysłowość realizatorów tych wyjątkowych rewii.

Bydgoski zespół przygotowuje to barwne i skrzące się humorem zakończenie kolejnych dwunastu miesięcy od 2003 roku. Koncerty cieszą się zasłużoną renomą i uwielbieniem nie tylko bywalców gmachu przy Focha. Co roku czeka na publiczność feeria barw i dźwięków, kaskady humoru prowadzących. I choć Maciej Stuhr, który jest gospodarzem tegorocznej serii, zaczął od dosyć już wyświechtanego konceptu: moją żona jest z Torunia, więc postawiłem warunek – albo kupimy telewizor, żebym mógł oglądać Ligę Mistrzów, albo poprowadzę koncerty w Bydgoszczy… to z każdym kolejnym wyjściem coraz lepiej rozumiał się z widownią, która wyraźnie bawiła się przy kolejnych opowiadanych przez niego dowcipach. Sam chyba też szybko poczuł się na swoim miejscu, a na zakończenie uraczył wszystkich anegdotami i swoim talentem naśladowczym niejako sprowadzając do nas duchy Gustawa Holoubka i Andrzeja Wajdy.

A na finał były oczywiście schody i girlsy z piórami. Jak w Cassino de Paris. Złote konfetti, serpentyny i cyfry – 2017. Do Siego Roku!



Alicja Polewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.